Podsumowanie 2015 i lat wcześniejszych

Spirytystyczne Doświadczenie

Spirytystyczne Doświadczenie

Dzisiaj przypada dzień, na który z duchowego punktu widzenia czekam cały rok. Nazwałem go Duchowym Dniem Przemyśleń dla wielu jest to tzw, Christmas Spirit. Jest to dzień, w którym nasza świadomość łączy się ze świadomością tą najwyższą, umysł z sercem, ying i yang też się łączy ze sobą tworząc mistyczne kółko. W dobie dzisiejszego pośpiechu warto zatrzymać się w tym dniu, żeby popełnić refleksję nad własnym życiem. O formach tego pisałem już dość dawno temu. Teraz przychodzi pora na osobiste zwierzenia. To co piszę, jest na tyle wrażliwe że sięga do przemyśleń, które być może nie ujrzałyby światła dziennego gdyby nie blog i Wasza obecność. Jest to również swojego rodzaju eksperyment.

Jak niektórzy z Was zdążyli zauważyć, mój blog jest blogiem typowo opiniotwórzym. Zawiera subiektywne odczucia względem wszystkiego co tworzy moją rzeczywistość – zarówno tą materialną jak i spirytusową. Jednym słowem opowiada o wszystkim co jest iluzją. Będzie się to powoli zmieniać. Chcę wykorzystać narzędzie jakim jest blog, żeby poruszać tematy ważniejsze z dość sporym naciskiem na rozwój osobisty, no i rzecz jasna wszystko co się tyczy zdrowia. Chciałbym zaprosić Was do uczestnictwa w procesie moich osobistych przeobrażeń. Sprawi mi dużo radości, jeżeli choć w maleńkim stopniu moje wypociny staną się dla Was natchnieniem. Mówię tutaj tylko i wyłącznie o zmianach na lepsze. Do tej pory brakowało mi czegoś ważnego w tym co robiłem. Był to brak motywacji. Chcę ją od nowa odzyskać, być jak za starych dawnych lat. Tryskać energią i zarażać ją innych. Obiecuję być transparentny. Próba rozpocznie się już teraz.

Ok, a teraz przyszła pora na podsumowanie – tak jak zwykle była w Dzień Św. Ducha (tzn. Duchowego Dnia Przemyśleń). Symbolicznie takie podsumowanie należałoby stworzyć do godziny 24:00, żeby po północy rozpocząć nową listę, która zacznie obowiązywać w nowym roku, w nowej bezterminowej przyszłości.

Podsumowanie – 2015 i lata wcześniejsze

1. Zdrowie

Dieta. Zdecydowanie moja świadomość wzrosła, jeżeli chodzi o kwestię odżywiania się. Szczególnie ostatnio moje decyzje żywieniowe zasługują na pochwałę zwłaszcza w odniesieniu do kuszących słodyczy. Od ponad dwóch miesięcy staram się ich unikać. Pokusa czeka wszczędzie i jest często trudna do opanowania. Ale walczę jak mogę. Żeby nie zbzikować zdecywowałem, że urodzinowego kawałeczka torta sobie nie odmówię. Do tego doszło ograniczenie pieczywa, zwiększona liczba warzyw i owoców w dziennej diecie, ograniczenie kawy na rzecz różnorodnych herbat (zielona, różne odmiany ziołowych). Dodatkowo doszły do tego zamienniki: wymiana białej soli na himalajską, zwykłego mleka na sojowe, itp. (o diecie i żywieniu będę pisał jeszcze nie raz bo jest to bardzo ważny temat).

Sen. Ilość snu, była w ciągu poprzednich lat i w 2015 zdecydowanie za niska. Wczesne wstawanie nie bardzo mi służy. 4-5 godzin snu w nocy, w ciągu dnia robi swoje. Ma to wpływ na zaburzenie codziennego rytmu życia. Na szczęście w weekend rodzina pozwala mi odsypiać, ale jest to coś nad czym muszę poważnie popracować.

Aktywność fizyczna. W zakresie zdrowia muszę koniecznie wspomnieć o ruchu. Było sporadyczne bieganie, w tym trzy lata z rzędu uczestnictwo w Business Run– ie. Był w niewielkim zakresie rower. Było letnie pływanie o 6:00 nad ranem na odkrytym basenie (przy wschodzie słońca), które z końcem wakacji odeszło w zapomnienie. Była siatkówka – ukochana moja, z której musiałem zrezygnować z uwagi na porę dnia. No i joga.

Joga – kolejna bardzo ważna rzecz, która ostatnimi czasy przesiąknęła mną dość znacznie. Począwszy od 2001 moja pasja do jogi, mimo wielu przerw wzrastała z roku na rok. Joga ma to do siebie, że rozwija kompleksowo. O przecudownym znaczeniu jogi dla ciała, umysłu i duszy nie będę tutaj pisał bo jest to temat, któremu warto poświęcić cały duży post. Pierwsze kroki były powolne. Moje zaangażowanie nie było aż tak duże, a i wiedza wraz z motywacją była na całkiem niskim poziomie. Teraz mam świadomość i realną potrzebę skorzystania z tego w pełni naturalnego sposobu życia. Z ubolewaniem stwierdzam, że jestem wciaż na początku drogi. Ale nie czuję pośpiechu. Poza większym spokojem, świadomym oddychaniu, większej pewności i wiary w siebie i wszystko co mnie „tworzy”, nie zależy mi na wynikach, przyrostach siły, elastyczności, rzeźbie czy bóg wie jakim dziwactwie. Niewątpliwie sukcesem mogę określić moje cotygogniowe wizyty na zajęciach z jogi (w przeważającej mierze Joga Iyengara wraz z elemementami Ashtangi) oraz kilkutygodniowe serie Powitań Słońca, które z wielką wyrtwałością realizowałem zaraz po przebudzeniu.

Ogólnie ze zdrowiem nie było źle. Obyło się bez antybiotyków, szpitali, itp. Ale zbytnie siedzenie przy kompie w pracy jak i w domu skutkowały problemami z plecami i oczami. Nad tym zamierzam popracować w nowym roku.

2. Rodzina

Dzieciaki rosną, a my dorośli mamy dla nich coraz mniej czasu. Przykro stwierdzić, ale mamy również coraz mniej czasu dla siebie. Na szczęście wciąż wolimy prowadzić rozmowy face to face aniżeli wymieniać lajki na fajsie (co jest coraz powszechniejszą metodą komunikacji w rodzinie). Od jakiegoś czasu wprowadziliśmy rutynę spotkań rodzinnych. I mimo tego, że nie zawsze w każdy weekend udaje nam się je przeprowadzić, mają one zbawienny wpływ na dynamikę życia rodzinnego. Myślę, że każdy ma potrzebę żeby się wygadać i być wysłuchanym. Podczas takich spotkań każdy ma swoje pięć minut, może powiedzieć co mu się podobało, a co nie. Nie można sobie w tym czasie przerywać. Pojawiają się wolne wnioski oraz pomysły jak spędzić czas w najbliższy wolny dzień. Od jakiegoś czasu podczas rodzinnych spotkań używamy tablicy, dzięki której wizualizujemy całe spotkanie w postaci rysunków. Obrazki zostają na tablicy przynajmniej do końca weekendu.

Niedziela jest dniem, który najczęściej spędzamy na łonie natury. Wyjeżdżamy w wtedy za miasto do lasu, parku, czy nad jezioro. Często czas ten poświęcamy na spotkania ze znajomymi. Od czasu do czasu, w niedzielny wieczór oglądamy kino familijne. Są to zawsze filmy dla całej rodziny. Ostatnio na topie są japońskie bajki ze Studia Ghibli. Przepiękne animacje, które sprawiają dużo radości wszystkim domownikom. Od czasu do czasu mamy do czynienia z projektami, które związane są bezpośrednio ze szkołą. Wtedy najczęściej zaangażowani sa wszyscy członkowie rodziny.

3. Książka

Czytanie. Właściwie w tym roku przeczytałem 11 książek, co z rokiem poprzednim jest wzrostem o ponad 100%. Z racji tego, że spora liczba książek to e-booki, nie mam zbytniej motywacji żeby je kończyć – nad czym bardzo ubolewam. Jakie książki preferuję? Oczywiście że papierowe, jednak dzięki cyfrowym ebookom w wersji anglojęzycznej mam dostęp do niemalże każdej pozycji jaka mnie interesuje. Dzięki internetowi świat książki stoi przede mną otworem.

Pisanie – właściwie można byłoby zamiast słowa pisanie, użyć wyrazu „książka”, ale nie zobrazowałoby to istoty tego punktu. W tym temacie dzieje się naprawdę sporo. „Tygodzień Wiekuistej Szczęśliwości Anioła G.„, po wieloletnim, bezstresowym pisaniu wreszcie musiał się zatrzymać, żeby dać pierwszeństwo innemu projektowi. Ale obiecuję tym, którzy z niecierpliwością czekają na to wydanie, że wreszcie się doczekają. Książka wciąż dojrzewa w mojej głowie. Mimo tego, że nie lubię tego typu określeń, mogę śmiało powiedzieć, że powieść jest skończona w jakiejś 1/3 z 200 gotowymi stronami. Obecny projekt (który wyparł wspomnianą powieść), traktuje o moich wenezuelskich przeżyciach. Jest to książka pełna przygód, interesujących zdarzeń, ogromnej ilości ciekawostek nie tylko o Wenezueli ale o odrębnej kulturze, napisana w czasie teraźniejszym pozwala uczestniczyć w sytuacjach w jakich przystało mi brać udział. To również dziennik z życia na karaibskiej wyspie Margarita. Miesiące opisywane dzień po dniu. To również opis przygód jakie przysyłali mi uczestnicy wypraw do Wenezueli. Wszystko okraszone cudownymi zdjęciami. Już moja w tym głowa, żeby nie było nudno.

Moje pisanie niewątpliwie ewaluowało ostatnimi czasy. Widać to zwłacza po czasie jaki na to przeznaczam. Przez te kilka lat, nie tylko sporo pisałem, ale dużo czytałem na temat pisania, to wreszcie sporo przeczytanych e-booków, wiele wysłuchanych podcastów. Czas ten uzupełniałem zapisami w postaci dziennika, czytań kart tarota (niewiele miało to jednak z magią czy wróżbiarstwem), które swoją atramentową pieczęć odznaczyło na papierze, oraz zapisami wszystkich szalonych pomysłów na wiele różnych powieści, zapisów snów, przemyśleń, spostrzeżeń, podsłuchanych dialogów (dlatego jeżdzenie autobusem i tramwajem wciąż sprawia mi tak wiele radości).

4. Środowisko Online

W tym punkcie spore postępy. Począwszy od wszystkich tych podstawowych rzeczy związanych z domenami i serwerami, poprzez tworzenie stron w HTML-u i CSS-ie, stron stworzonych za pomocą Joomli i WordPressa.

Margarita Polaka – Wenezolano (wenezolano.pl). Obecnie funkcjonująca strona internetowa, która od roku 2008 miała już kilka odsłon. Najpierw stworzona przy sporym zaangażowaniu Photoshopa za pomocą czystego HTML-a i  CSS-a, później przyodziała napęd joomlowski i przeobraziła się w limuzynę. Pojawiło się sporo nowych możliwości. Dokonała się zmiana nazwy strony z Margarita Polaka na Wenezolano. W międzyczasie powstało kilka drobnych stronek podobnych do tego co zrobiłem dla Marianelli: Hiszpański w Poznaniu.

Mr Guru Limited (mrgurulimited.pl). Blog na przestrzeni 7 ostatnich lat przechodził różne zmiany. Mimo tego, że nazwa pozostała niezmieniona, do dzisiejszego dnia trwa migracja z darmowego bloggera na serwer. Robię to manulnie, updejtując to co już nieaktualne – sporo tego jest zwłaszcza jeżeli chodzi  o filmiki z youtube (tam gdzie jest to możliwe to po prostu podmieniam). Obecnie blog działa na WordPressie. W tym roku rozpocząłem używanie newslettera. Ciekawe jest to narzędzie. Jeżeli chcesz otrzymywać krótkie i oryginalne wiadomości z informacją o nowym poście lub postach to koniecznie musisz się na tego newslettera zapisać (okno pop-up lub prawa – górna strona poniższego bloga).

Po wielu lat blog wreszcie doczekał się własnej domeny, żeby po tym móc rozpocząć wielką wędrówkę na „swoje”. W 2015 roku, przeniesieniu uległo ponad 170 postów, choć to proces jeszcze nie zakończony. Powiedzmy, że jestem w połowie drogi.

Ostatnie lata w tym 2015 to kontakt z wieloma naprawdę ciekawymi programami, które ułatwiają mi korzystanie z internetu. W pracy do planowania wykorzystuję Weekplan, do zakładek i list z zadaniami Bookmax, do notatek Evernota i mapy myśli  – FreeMind, do minutek Quick Note, wreszcie do pisania tekstów prosty chromowaty Writer, który podczas korzystania wytwarza przepiekny dzwięk starej maszyny do pisania. Kiedyś z takiej korzystałem, ale nie mogłem stukać po nocach bo współlokatorzy nie mogli spać.

5. GTD – Getting Things Done

W tym roku rozpocząłem wielkie sprzątanie. Począwszy od mojej skrzynki emailowej, a skończywszy na notatkach, zdjęciach, nagraniach głosowych i video. Oczywiście jest to proces niekończący się, gdzie trzeba być na bierząco z „czyszczeniem”. Wystarczy, że odpuszczę sobie na jakiś czas, żeby znowu rozpocząć wszystko od nowa. Temat ten przewijać się będzie w kolejnym roku 2016.

6. Praca

Niewątpliwie ciężki to temat. Jednak podczas Duchowego Dnia Przemyśleń trzeba sobie przypomnieć wszystko – zarówno to co dobre, jak i to co złe. Po powrocie do Polski było naprawdę ciężko. Marianella, jako cudzoziemiec nie miała problemów ze znalezieniem pracy. Ze mną nie było tak różowo. Z uwagi na to, że potencjalni pracodowacy wciąż mówili mojej kandydaturze „nie”, nie pozostawało mi nic innego jak praca na czarno. Nie dość, że bez żadnego ubezpieczenia, pracując na wysokościach, z niebezpiecznymi narzędziami, to musiałem szlajać się po Europie, wyjeżdżając na całe tygodnie (rodzina nie miała ze mnie żadnego pożytku). Wreszcie zatrudnili mnie z polecenia – w call center Easy Jeta. Ale co to za praca? Trudno to nazwać pracą. Psychiczny kołchoz to właściwsze określenie. Doszło do takiej sytuacji, że sam osobiście zwolniłem się żeby więcej nie ciepieć, żeby nie wyżywać się na rodzinie. Kolejna i obecna praca przyszła również z polecenia. Cztery lata spędzone w obecnej firmie produkcyjnej, to moje najlepsze jak do tej pory doświadczenie w pracy – biorąc pod uwagę zarówno pracodawców krajowych jak i zagranicznych.

7. Finanse

Wreszcie wyjście na prostą. Spłata prawie wszystkich zaległości i możliwość drobnych oszczędności. Chociaż o emeryturze trudno myśleć, bo to za wcześnie. A poza tym potrzeby takie jak chociażby podróż do Wenezueli wciąż wymagają dość sporych poświęceń finansowych. Gdyby tak istniała maszyna teleportująca, dzięki której można byłoby podróżować?

8. Nauka

Po 12 latach przerwy, dzięki finansowemu wsparciu mojego obecnego pracodawcy, udało mi się wreszcie zakończyć studia magisterskie. Dzięki pracy magisterskiej zgłębiłem kompleksowo zagadnienie związane z czerpaniem nauki z doświadczeń projektowych popularyzowane jako Lessons Learned. Temat wciąż raczkujący w przedsiębiorstwach zajmujących się zarządzaniem projektowym.

Dodatkowo, po półrocznym kursie i intensywnych przygotowaniach, udało mi się uzyskać certyfikat D IPMA (International Project Management Association). Z persepktywy poświęconego czasu i stresu, wydawać by się mogło, że egzamin certyfikujący był trudniejszy niż matura – ale to takie osobiste odczucie. Poza tym udało mi się uzyskać certyfikaty związane z kwestiami audytowymi (ISO 9001, 14001 i OHSAS 18001), które wymagały również jako takiego przygotowania.

9. Pozostałe

Nie sposób wspomnieć tutaj o wszystkim, co wydarzyło się w 2015 roku i w latach wcześniejszych. Nie pominę tutaj jednak majsterkowania. O ławeczce już wspomniałem w poście Ławeczka z łóżeczka. Poza tym, jesienią tego roku, udało mi się zakończyć prace nad rowerem. Ponad rok trwało rozkręcanie całego dwukołowca do ostatniej śrubki, malowanie, wymiana zużytych elementów i skręcanie od nowa.

rower

Ogólnie rok 2015 należał do udanych. Na pewno niepokojący był zbytni marazm i brak motywacji, ale świadomy tego wiem nad czym skupię się w 2016 roku.