Upierdliwa sąsiadka

upierdliwy sąsiad

O upierdliwej sąsiadce wspomniałem już kilka lat temu w poście: Czyżby Polska stawała się krajem ZAKAZÓW? Chciałbym tutaj pisać, że nasze stosunki się polepszyły. Niestety upierdliwość jej nachodzenia, pod koniec 2014 osiągnęła apogeum. Może miała jakiś plan do wyrobienia, jak chociażby nękanie sąsiadów z góry, 3 razy na kwartał?
Moja kochana sąsiadka będąca w wieku dojrzałej kobiety – najprawdopodobniej po menopauzie (lub w jej trakcie, co by może wszystko tłumaczyło), rości sobie prawo i żądania do bezgranicznej ciszy. Głównie rozchodzi się o chodzenie, bieganie, tupanie i inne podobne czasowniki związane w prawie każdym przypadku z nogami. Nie ma również znaczenia godzina. Pani sąsiadce przeszkadza zarówno używanie nóg w naszym mieszkaniu o godzinie 11:00, 16:00 czy 19:00. Wiadomo, że nikt z nas nie wali specjalnie nogami w podłogę, no ale sąsiadki to nie przekonuje. Według niej powinniśmy, zwłaszcza dzieci nosić kapcie lub chociażby grube skarpety.
Sąsiadka upodobała sobie specjalnie dni, w których odwiedzają nas znajomi. Przychodzi wtedy chyba tylko po to, ażeby zobaczyć kto nas odwiedził. Dzieciaki wtedy mało kiedy biegają – no chyba że z radości do domofonu lub drzwi żeby przywitać gości. Szkoda, że nie przyszła na Andrzejki bo wtedy drzwi otworzyłby jej nasz „wielki” ziomal „Łysy”.

Życzenia Świąteczne

W większości przypadków sąsiadka wali czymś w sufit. Czasami wali nawet wtedy kiedy dzieciaki siedzą spokojnie i np. rysują. Po takim waleniu jak słychać dzwonek do drzwi, to na pewno jest ona. Z reguły staramy się otwierać, bo inaczej dzwoni do drzwi niczym opętana wiedźma.
Nasłuchaliśmy się jacy to źli rodzice jesteśmy, że ludzi nie szanujemy, że to i owo. Kiedyś otworzyła jej małżonka, a ona do niej „Silent Please!”. Ostatnimi czasy drzwi otwieramy na kilka sekund i zamykamy jej przed nosem, twierdząc żeby zostawiła nas w spokoju.
Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy poza domem. Bardzo ucieszyliśmy się na widok wszystkich kartek świątecznych. Ależ jakie było moje zdziwienie na widok liściku od naszej pani sąsiadki. Pomyślałem sobie wtedy, że dała za wygraną i że chce się pogodzić, a przy okazji przeprosić za swą wszechogarniająca upierdliwość.
Niestety myliłem się. W liściku znalazłem bowiem cały regulamin porządku i czystości w zasobach zarządzanych przez spółdzielnię mieszkaniową tzw. regulamin porządku domowego, dwie strony kodeksu wykroczeń oraz ręcznie napisany liścik. Oto on:

Szanowny Panie,
Chciałabym, aby Pan wiedział, co czujemy, my którzy
mieszkamy piętro niżej, gdy Pańskie dzieci biegają
i skaczą tupiąc gołymi piętami w podłogę.
Czujemy się jak w bębnie lub pod pokładem, na
którym przetaczane są ciężkie beczki. Nie muszę dodawać,
że hałas ten jest bardzo uciążliwy. Robicie Państwo
łomot, codziennie, nie mówiąc o nieustannym
szuraniu meblami, które słyszymy jak zgrzyt piasku
po szkle (a wystarczy podkleić filcowe podkładki 🙂 )
Uderzając piętami w podłogę sam Pan słyszy dudnienie
proszę sobie pomyśleć, że my z mężem również to słyszymy,
o wiele dosadniej, jak głuchy łomot.
Apeluję do Pana jak do człowieka dobrej woli, bo
mam nadzieję, że taką Pan posiada, pomimo dotych-
czasowej Pańskiej niechęci do zrozumienia problemu.
Gdyby Pan miał wątpliwości co do tego, że zakłócanie
spokoju jest niedopuszczalne, to polecam lekturę
art. 51* ustawy Kodeksu wykroczeń.
Jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie, będę
zmuszona, chroniąc zdrowie własne oraz mojego męża,
poprosić o interwencję policję.
Z poważaniem
(podpis sąsiadki wraz z adresem)

* (Art. 51: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie).

(pisząc tego posta rozbolał mnie brzuch, ale o to przecież chodzi żeby wyrzucić z siebie to świństwo całe).
Nie wiem czy ten list tak naprawdę nie powinien zostać skierowany do spółdzielni a nie do nas. Może spółdzielnia musiałaby wyciszyć jej sufit. Jesteśmy trzecią rodziną z dziećmi, która zamieszkuje to mieszkanie. Znamy rodzinę, która mieszkała tutaj przed nami i pomysły szalonej sąsiadki były wtedy jeszcze ciekawsze.

Sąsiadka w swoim liście pisze o mojej niechęci do zrozumienia problemu. Większych bzdur dawno nie słyszałem. Jej problem spowodował, że prawie zaprzestałem wygłupów, zapasów, tańców z dzieciakami. Tak wiem, że moje obecne zachowanie jest niedorzeczne. Ale wszystko to z racji mojego dobrego charakteru. Kiedyś było mi jej żal. Teraz nic już do niej nie czuje – nawet żalu. No może jednak współczucie. Jak można być tak ponurą, smutną istotą, która nienawidzi dzieci, ludzi, samej siebie? No jak?
Dodatkowo jej upierdliwość spowodowała, że na dźwięk dzwonka do drzwi zamieram w bezruchu, oczekując najgorszego. Jej widoku!

Nie Gwizdać

Pamiętam kiedyś jak w mojej obecności zwróciła uwagę Super Julkowi, żeby nie gwizdał na korytarzu, (bo jak to zaznaczyła) na korytarzu się nie gwiżdże. Dzieciak miał wtedy niecałe 5 lat i dopiero co nauczył się gwizdać. Nie było to głośne gwizdanie, takie sobie pogwizdywanie bez rąk w buzi. Na szczęście chłopak nie wziął jej sobie do serca bo dwa piętra niżej zaczął gwizdać od nowa. Pewnie na nią.

Sąsiedzi? No cóż z sąsiadami też drze koty, ale nie tak jak z nami. Sąsiada z dołu się boi bo gdyby fikała, dostałaby pewnie (brzydko mówiąc) wpierdol. Przeszkadza jej pies sąsiadki mieszkającej obok, bo od czasu do czasu pies ma w zwyczaju sobie zaszczekać. Pewnie gdybym był psem, też pewnie szczekałbym na jej widok. Co tam szczekał, wyłbym jak wilk do księżyca.

Dodać muszę, że owa sąsiadka jest również Królową Wózkarni. Jej rowery zawsze stoją w honorowym miejscu. Reszta rowerów (w tym i nasze) jest tak poprzesuwana, żeby żaden inny rower ich nie dotykał. Często wszystkie rowery leżą jeden na drugim.

Kiedyś rozmawiałem z dzielnicowym na jej temat. Wcale mnie nie zdziwiło że zna tą panią. Powiedział mi wtedy jedno: Niech się pan nią nie przejmuje. Jak ta pani chce spokoju, to niech się przeprowadzi na wieś.

W razie czego paragraf na tą panią mam, (Art. 107: Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 złotych lub karze nagany”), ale rodzice wpoili mi bardzo ważną zasadę, że śmierdzącego gxxxx się nie tyka.

Naganę dla własnego spokoju wystawiam tej pani, tym oto postem. Mam nadzieję, że się ze mną zgadzacie?

List do Spółdzielni

Jest maj 2015. Problemy z sąsiadką nadal nie ustąpiły. Pewnego dnia otrzymałem telefon od landlorda, że do spółdzielni wpłynęła na nas skarga. Ogólnie wszystko to co słyszymy od kilku lat zawarte było w tym liście.  Postanowiłem, że nie pozostanę obojętny i odpowiedziałem na zarzuty. Treść odpowiedzi zamieszczam poniżej. Poniższe imiona i nazwiska oraz adres celowo zostały przeze mnie zmienione.

Wraz z rodziną wynajmuję mieszkanie u Pana Wojciecha Wojciechowskiego od 01 listopada 2010. Chciałbym ustosunkować się do skargi z dnia 12.05.2015 roku, jaka wpłynęła na mnie i na moją rodzinę oraz przy okazji wyrazić swoje niezadowolenie z zachowania rezydentów mieszkania nr 123 przy ul. Ulicznej w Poznaniu.
Chciałbym poinformować, że w żadnym stopniu nie naruszamy zasad współżycia społecznego. To, co interpretowane jest przez panią Krystyną Kryszak i jej męża jako złośliwe niepokojenie jest tylko i wyłącznie normalnym hałasem w bloku, które powodują młode małżeństwa z dziećmi. Nie tylko biegania dziecka, ale i chodzenie w obcasach, odgłosy rozmów, są to zwyczajne odgłosy towarzyszące zamieszkiwaniu w bloku. Poszkodowani, niesłusznie interpretują je jako hałasy powodowane z premedytacją. Odgłosy są raczej efektem tego, że wykonawca budynków nie zapewnił określonej normami, izolacyjności akustycznej.
Spotkanie z sąsiadką panią Krystyną Kryszak rozpoczęło się w dniu naszej przeprowadzki pod adres na Ulicznej. Wtedy to pani Krystyna, przez długi czas skutecznie blokowała klatkę schodową pod zarzutem pielęgnowania dwóch roślin. Jednak faktycznym powodem tego była inwigilacja nowo wprowadzających się.
Przez te kilka ostatnich lat państwo Kryszakowie, a w szczególności pani Krystyna Kryszak nachodzi nas twierdząc, że zakłócamy jej ciszę. Na początku sądziliśmy, że nasze dzieci faktycznie zachowują się zbyt głośno. Jednak po czasie nachodzenie nasiliło się. W większości przypadków wizyty sąsiadów z dołu odbywały się wtedy, kiedy gościliśmy znajomych, rodzinę lub nawet sąsiadów z tego samego osiedla. Od razu zaznaczam, że było to w przedziale czasowym od 15:00 do 20:00 i że nie odbywały się u nas imprezy taneczne. Za każdym razem spotkania przerywała pani Kryszak, która rościła sobie pretensje do tego, że dzieci zakłócają jej ciszę bieganiem i skokami. W wielu przypadkach nasze dzieci pozostawały wtedy w stanie spoczynku oglądając bajki czy grając na komputerze, co potwierdzić może liczna grupa świadków.
Według sąsiadów z piętra niżej, niedozwolona jest u nas w mieszkaniu żadna forma poruszania się. Nie zaprzeczę, że nie dobiegają sąsiadów jakiekolwiek hałasy z naszego mieszkania. Jednak nie zabronię swoim dzieciom, aby się bawiły, tańczyły, biegały na przywitanie rodzica który wrócił właśnie z pracy, chodziły na bosaka po mieszkaniu, itp. Wielokrotnie powtarzałem pani Kryszak, że nie przywiążę dzieci do kaloryfera. Przykro mi to stwierdzić, ale z uwagi na zachowanie sąsiadów sam zaprzestałem zabaw z dziećmi, co w obliczu mojej rodzicielskiej moralności jest karygodne i dla samego siebie niewybaczalne. Dodam, że zanim wprowadziłem się do obecnego mieszkania wspólne zabawy i tańce z dziećmi należały do codzienności.
Nachodzenie sąsiadów jest coraz rzadsze, jednak zyskało na sile. Można je porównać do nękania, szykanowania. To, że jesteśmy złymi rodzicami słyszeliśmy już od dawna, ale ostatnimi czasy moja małżonka została nawet nazwana m.in. idiotką, co jest sprzeczne z jakąkolwiek normami obyczajowymi.
Ostatnie najście jakie miało miejsce w dniu 12 maja 2015 (około godziny 14:00) wymknęło się sąsiadom spod kontroli, bowiem najpierw sąsiadka swoim rozkazującym tonem zaczęła obraźliwie zwracać się do moich dzieci. Po tym przybiegł małżonek, który powstrzymywany przez swoją małżonkę wymachiwał rękoma pełen gniewu, niemalże przekraczając próg naszego mieszkania. Gdyby nie interwencja sąsiada z mieszkania 121 mogłoby dojść do wkroczenia pana Kryszaka i jego jednostronnego rękoczynu. Po tym jak za plecami napełnionych gniewem ludzi stanął sąsiad z mieszkania 121, ci pokapowali się że źle to wygląda i szybko udali się do swojego domu. Dodam tylko, że wtedy nie było mnie w domu, a w mieszkaniu znajdowała się moja żona z dziećmi. Po telefonie pojawiłem się w mieszkaniu po kilku minutach, wysłuchałem relacji małżonki i sąsiada z mieszkania 121 i zadzwoniłem na policję. Z uwagi na ciszę wyborczą patrol policji nie mógł się pojawić.
Sytuację jaką mamy z sąsiadką z dołu, poprzedni i obecny dzielnicowy zna od dawna. Zachowanie sąsiadów zgłosiłem dzielnicowemu, już krótko po tym jak się wprowadziliśmy. Po osobistej rozmowie, zostałem zapewniony, że policja zna tych ludzi i żebyśmy się nimi nie przejmowali.
Poza bezpodstawnym nachodzeniem, ludzie ci często walą jakimś przedmiotem w sufit. Zakładajmy, że nasze dziecko przebiegło z jednego pomieszczenia do drugiego i zaraz po tym słyszymy głośny stukot, który trwa przez kolejne 5 minut (mogę udostępnić państwu nagranie tego dźwięku). Ostatnia rozmowa z pozostałymi sąsiadami z klatki, potwierdziła, że owe stukania słyszalne są również w innych mieszkaniach. Natężenie powodowanych stuków, pokazuje, że działanie to ma na celu nie tylko zwrócenie uwagi na dobiegające z naszego mieszkania odgłosy, ale również „dokuczenie nam” poprzez złośliwe „zrewanżowanie się hałasem”.
Do wyjątkowo niegrzecznych, należy bezpośrednie zwracanie się państwa Kryszaków do naszych dzieci. Ma to ogromny wpływ na psychikę tych młodych osób (5 letnia córka Gabriela i 8 letni syn Julian). Nie tak dawno usłyszałem od swojego syna, że boi się sam pójść na dwór w obawie przed tym, że spotka na swojej drodze sąsiadkę. Jest to zachowanie przekraczające dopuszczalne wyobrażenie.
Ekstrawaganckie zachowania sąsiadów z mieszkania 123 znane są w całej klatce, bowiem nie tylko przeszkadzają im odgłosy z naszego mieszkania, ale również pies z mieszkania 122, muzyka, skrzypiące łóżko, a nawet zamek od klucza mieszkania 121, poprzednio zachowania dzieci z mieszkania sąsiadów zamieszkujących parter. Wygląda na to, że ludzie Ci roszczą sobie prawo do bezwzględnego „ustawienia” sobie, rezydentów ul. Ulicznej.
Przez wszystkie te lata, te i inne zachowania państwa Kryszaków, które skonsultowane z policją, prawnikami, jak i potwierdzone wyrokiem sądu z dn. 11 lutego 2015 roku (Sygn. Akt: VII W 27/14) wyczerpują znamiona wykroczenia opisanego w art. 107 Kodeksu Wykroczeń („Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany”). Nadmienię, że długotrwałe nękanie i szykanowanie w tym przypadku, może również podlegać pod Art. 190a Kodeksu Karnego („Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).
Mamy mocne wsparcie (głównie psychiczne) wśród rodziny, znajomych i sąsiadów. Wiele z tych osób gotowa jest zeznawać w ewentualnym procesie sądowym.
Na zakończenie dodam, że przed nami w tym samym mieszkaniu w którym obecnie zamieszkujemy, przez 4 lata zamieszkiwała para cudzoziemców. Jednym z powodów, dla którego wyprowadzili się oni z mieszkania było nagminne nachodzenie ich przez sąsiadów z dołu. Pretekstem do szykanowania tychże osób były również „głośne tupania” i inne hałasy jakie wydawały dzieci. Wspominam o szykanowaniu, bowiem sąsiedzi z mieszkania 123 twierdzili, że złożą na młode małżeństwo donos, który miałby sugerować nielegalny pobyt (mimo tego, że osoby te od wielu lat żyły i żyją w Polsce legalnie). W ich mniemaniu dochodziło do częstych dyskryminacji, co objawiało się załamaniem nerwowym jednego ze współmałżonków mieszkających pod 125.

Jesteśmy rodziną, która ceni sobie spokój (w przeciwnym wypadku dawno pozwalibyśmy sąsiadów z dołu do sądu). Wielokrotnie próbowaliśmy wytłumaczyć grzecznie sąsiadom, że zachowania naszych dzieci nie są celowe, a przejawiają się tylko i wyłącznie radosnym dzieciństwem. Posiadanie i normalne wychowywanie dzieci nie powinno stanowić problemu dla nikogo. Trudno jednak o akceptację tego faktu u osób, które żywią do nich nienawiść. Ciężkie to słowa, ale innego wytłumaczenia do zachowań, przedstawionych powyżej nie znajduję.

Nie szukamy jakiekolwiek sposobu, aby na sąsiadach się „odbić”, zaszkodzić im, lub celowo zdenerwować. Szanujemy tych ludzi i próbujemy ich reakcje zrozumieć i przy okazji wytłumaczyć naszym dzieciom, żeby nie oceniały ich przez to co robią (bo każdy ma prawo do pomyłek), tylko przez to kim są.
Nie mogę pisać, że od tej pory sąsiedzi nie wniosą do państwa kolejnej skargi. W przeciwnym razie nie moglibyśmy funkcjonować jak rodzina, jak normalnie żyjący ludzie. Pewnie jedynym rozsądnym rozwiązaniem dla sąsiadów z mieszkania 123 byłaby nasza wyprowadzka. Jednakże tego, że na nasze miejsce nie wprowadzi się – czwarta już z rzędu – rodzina z dziećmi, zapewnić nie możemy.

Najście na urodzinach syna

Jest marzec 2016. Dawno nie widzieliśmy naszej sąsiadki. Poza stukotem słyszanym od czasu do czasu, mieliśmy całkiem duży spokój. No ale jak się okazało sąsiadka nie zapomniała o nas. Pojawiła się na urodzinach syna – najwidoczniej nie zauważyła porozwieszanych balonów przed drzwiami wejściowymi. I mimo tego, że tym razem pocałowała klamkę, zostawiła nam poniższy liścik zapakowany w urodziwą kopertę.  Nie wiem ile tych listów było w całej naszej sąsiedzkiej karierze, ale ten był bardzo wyjątkowy. I to nie przez wzgląd na kopertę, ale na to, że został napisany po angielsku i zaadresowany tylko do Mane. Oto jego treść:

People who are living in Poznań (nazwa ulicy)

Madam,

I have been asking and even begging you for a long time not to jump, stomp, or hit hard the floor with your feet. Unfortunately my requests have been ineffective and you continue to do this still on a daily basis.

The effect of your actions is prolonged disturbance of humanitarian conditions of living together under the same roof. The noise which you produce is very disturbing, terrible, awful, atrocious. It disturbs my wellbeing and it is deteriorating my health. For example today disturbing, jumping take place from 13.30 h and is still keeping (18.30).

Regulations of Wielkopolanka Housing Association and the code of violations (art. 51) state that disturbing of the peace can be penalized. I can take up some legal measures unless you take it seriously and start to cooperate in a friendly way. (poniżej zamieściła treść art. 51, §1 i §2 po polsku i angielsku).

Nie mam w tej materii nic do dodania. Znajomi, rodzina i rodzice, którzy akurat przyszli po swoje pociechy bawiące się urodzinach Julka, byli w szoku widząc to pisemko.