Kooperatywa

Marszewska Sonia i akcja charytatywna na zrzutka.pl

wizerunek psa Marszewska Sonia

Marszewska Sonia

Marszewska Sonia to projekt mojego autorstwa, który narodził się podczas ostatniej wizyty w Marszewie. Gdyby ktoś z czytających nie wiedział co to jest Marszewo, to już śpieszę z wytłumaczeniem. Marszewo jest najważniejszym gospodarstwem rolnym, w pełni ekologicznym, który dostarcza swoje płody rolne do Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej.

Zauroczony świeżym powietrzem, wiejskim spokojem i tą całą dobrocią bijącą od ludzi i otaczającej natury, postanowiłem pozostawić po sobie pamiątkę. Wszystko to w ramach podziękowań za ciepłe przyjęcie i za wiele dobrego, które płynie z Marszewa.  Inspiracją do tego był pies właścicieli, rasy specjalnej owczarka długowłosego, który wabi się Sonia. W Soni urzekła mnie jej sympatyczność i zaciętość, z jaką próbowała ustawić licznie psocące koty. Tak zrodziła się postać, która przejąła kontrolę nad wpisami w internecie. Marszewska Sonia to nie tylko wpisy, ale głos który potrafi śpiewać, grać w pchełki, opowiadać głupie dowcipy o psach. Ogólnie rzecz biorąc prowadzi pieskie życie.

Marszewska Sonia na Zrzutka.pl

O poczynaniach Soni możesz dowiedzieć się m.in. ze strony Poznańskiej Kooperatywy oraz ze zrzutka.pl gdzie obecnie piesek prowadzi aukcję charytatywną na rzecz Marszewa. Ty również możesz dołączyć się do akcji. Zapraszam w imieniu Soni i własnym! 🙂

Fragment o tym jak to Sonia kokietować potrafi 🙂

Marszewo – główny dostarczyciel jedzenia dla Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej ucierpiało podczas ostatnich letnich burz jakie nawiedziły Wielkopol…………..&^*)$#^…………..skę……………. &*^*&^%$#* [zakłócenia internetowe]

Kochani!

Nazywam się Marszewska Sonia i po raz któryś z rzędu hakuję Poznańską Kooperatywę. Tym razem padło na jej przedstawiciela o dziwnym imieniu Annndryyzzzej -ze hej! Haauuuuu!

Żeby było wszystko jasne już na samym początku. Jestem tylko zwykłym psem i to naprawdę nic wielkiego hakować system. W każdym bądź razie wszelkie matrymonialne propozycje, jakieś elektroniczne oczka, kwiatki wybijcie sobie z głowy [chyba że jakaś smaczna kość, to co innego]. Żegnam również tych, którzy nie biorą mnie na poważnie.

A teraz do rzeczy.

Nie tak dawno moje kochane gospodarstwo, z którego pochodzę nawiedziła niszczycielska burza. Na nic moje szczeki. Całe gardło sobie zdarłam. Normalnie to łogon podkulam na grzmoty, ale moje kobiece przeczucie tym razem podpowiadało mi, że nieszczęście idzie i trzeba zaradzić.

Ty też możesz zaradzić. Możesz wesprzeć Marszewo. Liczy się wszystko, pozytywna energia, łapy do pracy, udostępnienie akcji na bukafejsie, a nade wszystko Twoja kasa na koncie.

Marszewo potrzebuje pieniądze na naprawę dachu, który przecieka po gradobiciu. Dach jest ogromny – 450 metrów kwadratowych. Na dodatek grad wielkości jajek od zielononóżek niczym mój ogon – rozdmuchujący suszony marianek ze stołu – zniszczył spore uprawy na polach.

Nie bądźmy obojętni na krzywdę ludzką. Pomagając Marszewu, wspieramy nie tylko moich właścicieli: rodzinę Kasi i Zbyszka wraz z dzieciakami, ale również Fundację Barka, która ratuje ludzi przed bezdomnością. To właśnie podopieczni fundacji są najbardziej narażeni na konsekwencje letnich burz. To jest ich dach nad głową.

A ja?

No cóż – ja mogę spać gdzie popadnie. Oczywiście dziękuję za troskę, ale ludzie są najważniejsi.

Ci, którzy na co dzień niosą pomocną łapę innym, potrzebują teraz naszego wsparcia. Pomóżcie dobrzy ludzie, a ja na Waszą cześć wyszczekam wiejską pieśń chwalebną: Sfingiel for the flaks (znowu te flaczki – mniam).

Historia Kasi i Zbyszka Ściany

Marszewo w PoznańskiejKooperatywie.pl

http://poznanskakooperatywa.pl/pokospokoo/nasi-dostawcy

Wenezolano w Poznańskiej Kooperatywie

[youtube id=”Th0jA24SyfY”]

W marcu tego roku, w Poznańskiej Kooperatywie, odbyła się prezentacja o Wenezueli. Mimo tego, że występ oceniam dość krytycznie, cieszę się że miał miejsce. Frekwencja była bardzo niska, co w początkowej fazie bardzo mnie zasmuciło, jednakże nie przeszkodziło w wydarzeniu. Najważniejsze osoby wzięły w nim udział. Szczególnie cieszy mnie, obecność w niej moich dzieciaków. Na tyle zainteresowałem ich opowieścią o Wenezueli, że po spotkaniu usłyszałem mnóstwo dodatkowych pytań dotyczących tego kraju. Zapadła również deklaracja, że musimy tam w przyszłości zamieszkać.

Zapraszam do obejrzenia! Co prawda ciągnie się jak wenezuelski tasiemiec, ale po kilku szklankach rumu można dotrwać do końca 🙂

Prezentację dedykuję wszystkim Wenezuelczykom, którzy muszą dzielnie znosić sytuację jaka obecnie panuje w ich pięknym kraju. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko zakończy się dobrze i że Wenezuela jak za dawnych lat, będzie mogła poszczycić się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

Dzieci w służbie Kooperatywy

http://poznanskakooperatywa.pl/

Już wkrótce uroczyste otwarcie strony Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej (tak wygląda jej header)

– O nie, tylko nie to!

– Znowu tam?

– Musimy tam jechać?

Takie zdania słyszę od moich dzieciaków kiedy informuję, że jedziemy do kooperatywy. Ze względu na obecny plan tygodnia nie mogę pojawiać się w koopie tak często jakbym chciał, ale jak już tam jestem to staram się być aktywny na tyle, na ile jest to możliwe. Tą społeczną aktywność, próbuję wpoić również moim pociechom.

Jeżeli chodzi bowiem o kwestie egzystencjalne szczególnej wagi i jeżeli dotyczą one moich najbliższych to nie ma absulutnie żadnych wymówek. Dzieciaki muszą poświęcić swój bezcenny, wolny czas, żeby przynajmniej raz w miesiącu spotkać się w gronie Poznańskiej Kooperatywy Spozywczej. Nie chodzi o to, żeby brały czynny udział w spotkaniach. Chodzi o to żeby ich podświadomość wiedziała, że mają w życiu alternatywę. Że mogą żyć i odżywiać się tak jak na ludzi przystało. Chodzi o to żeby wiedziały, że jak zaczną emanować radioaktywnym blaskiem czy to marketowego, czy dyskontowego jedzenia, to zawsze mogą wybrać się do kooperatywy, celem zakupu „normalnego” jedzenia. To dzięki spotkaniom w kooperatywie moje dzieciaki zaczęły interesować się światem witamin, tego co naprawdę jest zdrowe, zaczęły zadawać pytania, m.in. co to jest kooperatywa, co oznacza „charytatywny”, zobaczyły i skosztowały jedzenia, którego nigdy w życiu by nie tknęły.

Jestem jak ten sybryjski rodzic, który w chłodny wieczór specjalnie odsywa swoje dziecko od ogniska – nie po to żeby dziecku wyrządzić krzywdę, ale po to żeby przyzwyczajać je do mrozów, przyzwyczajać je do zimna, zahartować. Głównym zamysłem Syberyjczyka jest to, żeby dziecko wyrobiło w sobie naturalny instynkt przetrwania. Potraficie dojrzeć tutaj analogię?

Od dawna otwarcie potwarzam, że kooperatywa jest narzędziem do przetrwania. Cała ta korpo hołota, która nas zatruwa, robi to pod pretekstem zaspokajania naszych potrzeb. Oni przecież śmieją się nam prosto w twarz, obdarowując nas tym czego nie potrzebujemy i wypychając przy okazji swoje „tłuste” portfele. Tworzą odpowiednie klimat do tego, żebyśmy na własne życzenie, stali się niewolnikami wspierającymi ten ich niemoralny, syfiasty interes.

Być może masz inne zdanie na ten temat. Być może nie interesuje Cię z czego się składa i skąd pochodzi Twoje jedzenie. Twoje życie i Twój wybór – szanuję je. Nie mam zamiaru nakładaniać Cię do zmiany poglądów i przyzwyczajeń. Ale pomyśl o swoich dzieciach. Nie obchodzi Cię przyszłość Twoich pociech?

Warto dodać, że jednym z czterech ważnych celów statutowych Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej jest działalność edukacyjna ,która dotyczy zarówno małych jak i dużych. Osobom takim jak Ciotka, czy Kasia z Ograniczam się, zależy również na tym, żeby ich dzieci wiedziały co jadzą. W dzisiejszych czasach bycie rodzicem dobrym, to bycie rodzicem świadomym. Zadbaj o swoje zdrowie, zadbaj o zdrowie Twoich najbliższych. Zajrzyj do kooperatywy i dowiedz się z czym to się je.

Już niedługo z okazji 5 roku istnienia poznańskiej kooperatywy wybieramy się wspólnie na wycieczkę rowerową do gospodarstwa w Marszewie skąd w większości pochodzą nasze produkty. Jeżeli masz czas i ochotę to zapraszam do przyłączenia się do wyprawy.  Każdy może! Więcej szczegółów znajdziesz (przykro mi to mówić) na funpagu kooperatywy na BookaFejsie. Uwaga do Marszewa można dojechać również pociągiem lub samochodem.

PS. Co mogę zrobić, kiedy po raz któryś z rzędu słyszę pytanie zadane przez dzieciaki: Musimy jechać do kooperatywy? Mogę zorganizować spotkanie kooperatywy na chacie. Tak też ostatnio zrobiłem. Zaprosiłem uczestników kooperatywy do siebie, gdzie w przyjaznej, rodzinnej atmosferze, udało nam się podjąć naprawdę bardzo ważne decyzje.

Kooperatywa przygotowuje się do wiosny

o mojej kooperatywie

O mojej kooperatywie – tytuł zmieniony na obecny. W tle audycja Bugalskiego dedykowana Młynarskiemu.

Dzisiaj (czyli faktycznie wczoraj) było niezwykłym dniem. Z uwagi na późną porę zakończenia firmowego szkolenia, na zebranie zarządku Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej wybrałem się spóźniony. Trzeba tutaj wyjaśnić, że owo spóźnienie w przeliczeniu na popularną jednostkę czasu wynosiło około 60 minut.

Latynowski styl rzec można. Spóźnianie weszło mi wszak w krew. Wszyscy, którzy znają mnie dość dobrze wiedzą, że jest to umiejętność, którą ostatnimi laty pieczołowicie pielęgnuję. No ale pomówmy na serio.

Miałem wybór. Mogłem jechać od razu do domu. Dzień był naaaaprawdę dłuuuuuugi i byłem fizycznie i psychicznie wykończony! Coś mi jednak podpowiadało, że muszę wybrać się do centrum i wziąć udział w spotkaniu. Może nie jestem za bardzo aktywny w operacyjnej części całego przedsięwzięcia, ale za to próbuję angażować się w bardziej kreatywną formę uczestnictwa w tymże projekcie. Jest to dla mnie rzecz nie tylko ekscytująca, ale przynosząca spokój ducha. Czuję, że mogę w jakimś stopniu wypełnić misję swojego życia.

(więcej…)

Poznańska Kooperatywa Spożywcza

Logo Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej

Logo Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej

W dzisiejszych czasach na życzenie trujemy się spożywanym jedzeniem. Dodatkowo żyjemy w ciągłym stresie, za mało sypiamy, oglądamy za dużo telewizji i siedzimy zbyt długo przed kompem (czy to w domu czy w pracy). Ostatnio zbyt rzadko rozstajemy się z telefonem komórkowym co jest bardzo niepokojącym zjawiskiem. Musimy się liczyć z tym, że jedna komórka nie zastąpi nam ogromu naszych super zdolnych szarych komórek, także nie przesadzajmy zbytnio z tą technologicznie zaawansowaną zdobyczą ludzkości.
Najczęściej wszystko to robimy nieświadomie, ale w wielu sytuacjach podejmujemy tragiczne dla naszego organizmu decyzje. Często jest tak, że nie mamy zbytnio wyboru bo pewne rzeczy są nam narzucane. Tak dzieje się m.in. z pożywieniem. Sytuacja staje się utrudniona, kiedy zamieszkujemy duże miasto. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mieszkając na wsi, przy odrobinie chęci założymy sobie ogródek. Ale co wtedy kiedy mieszkamy w mieście? Ano wtedy pojawia się takie cudo jak kooperatywa spożywcza. Tak, kooperatywa spożywcza to coś realnego i co wyśmienicie funkcjonuje w kapitalistycznej dżungli. Przeczytaj o mojej przygodzie z Poznańską Kooperatywą Spożywczą.
(więcej…)

Jak w kilka sekund usunąłem bezmyślnie całego mojego bloga

i-lost-my-blog-only

Tak to prawda! Dokładnie w ostatni piątek zupełnie przypadkowo usunąłem całą bazę SQL, a co za tym idzie wszystkie posty tego bloga. Kiedy wczoraj w wyśmienitym humorze wracałem do domu, (akurat byłem po wykładzie organizowanym przez Poznańską Kooperatywę na temat homeopatii), nic nie wskazywało na tragedię jaka miała nastąpić. Miałem zamiar dokończyć post dotyczący recenzji książki „Zmysłowe życie roślin„. Poniekąd jest to jedna z niewielu książek popularno naukowych, które potrafiły mnie wzruszyć (inna książka z tej serii, którą na pewno kiedyś zrecenzuję to „O pochodzeniu cnoty”).

Kiedy wszedłem na bloga Mr Guru Limited okazało się, że na stronie nie było nic poza jednym wielkim errorem. To nieprawda – taka była moja pierwsza myśl. Pewnie wpisałem zły adres, co często się zdarza, zwłaszcza kiedy do testowania stron czyszczę wszystkie ciasteczka w przeglądarkach. Postanowiłem skupić się na wpisywanym adresie strony. Przyklepnąłem enterem i zobaczyłem ten sam ekran. Maaaasakra! Uświadomiłem sobie w jednej sekundzie, że cały mój 8-letni dorobek uległ zniszczeniu. Jakież to smutne – nawet nie miałem czasu się z nim pożegnać. Czy wszelkie tragedie życiowe następują w tak natychmiastowy i nieprzewidywalny sposób? Być może wielu z Was pomyśli sobie, że w porównaniu ze śmiercią czy bolesną chorobą to nic wielkiego. Owszem zgadza się, ale poczułem wtedy coś, co mnie nagle przygasiło. Umarła cząstka mojej osoby – niesamowicie przykre uczucie, ale jakże piękne w cały tym swoim patetycznym smutku. Cierpiałem. Nawet nie miałem siły wsłuchać się w Nawiedzone Studio – muzyka niestety nie pomogła. Pożalenie się bliskiej osobie – również. Co robić? Poryczeć się czy co? Oczywiście dodam tylko, że cała ta szopka ma miejsce w okresie Retrogradacji Merkurego. Przypadek powiecie?

(więcej…)

WP Radio
WP Radio
OFFLINE LIVE