Kooperatywa jest dla mnie tym wszystkim co pozytywne. To pozytywna energia, pozytywni ludzie, super zdrowe i tanie jedzenie z lokalnego podwórka . Kooperatywa to dobro wspólne, o które wspólnie dbamy, uczymy się relacji z ludźmi, to owoce naszej wspólnej pracy. Kooperatywa była, jest i będzie moim domem, który otwarty jest na dobro, pozytywne relacje i bezinteresowną pracę organiczną. Czego chcieć więcej! Współczesny, pandemiczny, szybki, skłócony i bezludzki świat, stoi po drugiej stronie tego, czym jest kooperatywa. Kooperatywa jest dla mnie i mojej rodziny świadomym wyborem, spokojniejszego i optymistycznego świata.
Hasło GMO oraz STOP GMO przewija się w środkach masowego przekazu od czasu do czasu. Czy jesteśmy w pełni świadomi co kryje się za tym pojęciem? Jakie następstwa niesie ze sobą coraz większa popularność i wszechobecność GMO?
Na ankietę przeprowadzaną wśród przeciętnych Polaków, prawie połowa deklaruje, że nie zetknęła się z pojęciem organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO), zaś 66% nie wie co oznacza pojęcie GMO?
Co to jest GMO?
GMO to skrót od angielskiego genetically modified organism, czyli Organizm Modyfikowany Genetycznie. Wyjaśniając rzecz po chłopsku: w warunkach laboratoryjnych, geny jednego gatunku zotają pobrane i sztucznie wszczepione w geny niepowiązanej rośliny lub zwierzęcia. Z uwagi na to, że jest to transfer genów, GMO często nazywane jest jako „transgeniczne” organizmy.
Geny te mogą pochodzić z bakterii, wirusów, insektów, zwierząt lub nawet ludzi.
Carrat – rysunek z bloga Samples from the Lab (http://samplesfromthelab.blogspot.com/)
Krótka historia GMO
Pierwszą rośliną, która została zainfekowana w 1970 roku był pomidor. Wszczyknięto mu DNA ryby arktycznej, żeby przetrwał mrozy. Pomidor nigdy nie opuścił laboratorium. Sześć lat później duża firma biotechnologiczna, stworzyła znany do dzisiaj herbicyd znany pod nazwą Roundup. Nikomu nie muszę mówić co to jest i jakie ma właściwości. Środek ten jest tak silny, że zabija jakiekolwiek żyjątko: zarówno chwasty jak i rośliny właściwe. Ta sama firma stworzyła również modyfikowaną genetycznie roślinę, która stała się odporna na niebezpiecznego zabójcę.
Chcielibyście wiedzieć co wszczyknięto tej roślince? Było to DNA pochodzące z bakterii znalezionej w chemicznym odpadzie niedaleko fabryki. To samo DNA zostało wstrzyknięte takim roślinkom jak soja, kukurydza, bawełna oraz rzepak.
Czy wiecie jak nazywa się ta organizacja która stworzyła i jedno i drugie? Oczywiście jest to Monstanto. Zapamiętajcie sobie tą nazwę bo jeszcze do niej wrócimy.
W 1992 FDA (rządowa Agencja Żywności i Leków w USA) zadeklarowała, że wszystkie te roślinki są GRAS (Generally Recognized As Safe), czyli jeżeli producenci mówią, że są bezpieczne to są. FDA nie wymaga żadnych ekspertyz bezpieczeństwa, żadnych oznaczeń GMO. Oświadczenie FDA jest takie: agencja nie jest świadoma żadnych informacji wskazujących, że żywność otrzymywana za pomocą nowych metod różni się od innych produktów spożywczych.
Po co prowadzi się genetyczne modyfikacje?
Powodów jest wiele. Do najważniejszych należą:
zwiększenie odporności roślin na środki chwastobójcze,
zwiększenie odporności roślin na szkodniki oraz infekcje, wirusy, grzyby oraz bakterie,
przedłużenie świeżości i zwiększenie rozmiarów warzyw i owoców,
regulowanie zawartości fitoestrogenów, które mają pozytywne działania jak np. zmiejszenie ryzyka miażdżycy, osteoporozy, raka piersi, itp.
usunięcie z roślin niektórych substancji (np. z kawy kofeinę),
polepszenie wyglądu, zapachu i smaku roślin.
To wszystko powoduje głównie obniżenie kosztów produktji żywności, znaczne zwiększenie produkcji żywności na świecie, szalony wzrost monokultury szczególnie w takich krajach: USA, Kanada, Chiny, Argentyna, Brazylia, RPA, eksperymenty na nowych produktach prowadzone na wykupowanych masowo połaciach krajów trzeciego świata Afryki i Ameryki Pd., wielomilionowe zyski dla Monsanto i wszystkich, którzy z nimi współpracują.
Ciekawostka: Jeżeli jako rolniki zdecydujesz, że nie chcesz używać już więcej nasion GMO, a po kilku latach Monsanto przeprowadzi kontrolę na Twojej działce i znajdzie chociażby kilka swoich ziarenek, to prawem wywalczonym przez swoich dobrze opłacanych prawników, całość uprawy przejdzie na Monsanto. To samo tyczy się upraw, które zawsze były wolne od GMO, ale sąsiad z pola obok obsiewa notorycznie modyfikowanymi nasionami.
Skutki stosowania GMO
Wewnętrzne notatki upubliczione z pozwu pokazały, że GMO mogą mieć nieprzewidywalne, trudne do wykrycia skutki uboczne, w tym alergie, toksyny, skutki żywieniowe oraz nowe potencjalnie niezbadane nastęstwa.
FDA nie wymaga żadnych badań na tego typu jedzeniu. Żywność nie jest ani oznakowana, ani monitorowana. Wobec powyższego, objawy są niemożliwe do zidentyfikowania tym bardziej, że żywność podawana jest całej populacji.
Amerykańska Akademia Medycyny Środowiskowej (AAEM) potwierdziła, że badania na zwierzętach karmionych produktami z GMO wykazały poważne zagrożenia dla zdrowia w tym: niepłodność, problemy immunologiczne, przyspieszone starzenie się, wadliwa regulacja insulinowa i zmiany w główych narządach i układzie żołądkowo – jelitowym. Ta sama organizacja zaleciła lekarzom, żeby informowali pacjentów o niezażywaniu modyfikowanych genetycznie produktów.
W badaniach nad kobietami w ciąży wykryto znaczą obecność toksyn GMO: 3-MPPA – 100% u kobiet w ciąży i płodów, 93% Cry1Ab u kobiet i 80% u płodów. Pierwszy rodzaj toksyn może powodować problemy z oddychaniem, pieczenie skóry, oczy i w żołądku, kaszel, duszności, bóle gardła, oparzenia, pęcherze, zaczerwienienie oczu, problemy ze wzrokiem, skurcze brzucha, nudności, wstrząsy i wymioty. Drugi środek wywołuje odporność na antybiotyk streptomycynę (streptomycyna to naturalny antybiotyk aminoglikozydowy o działaniu bakteriobójczym, który jest podstawowym lekiem w leczeniu gruźlicy).
Trudno jest tak naprawdę oszacować skalę zagrożeń wywoływanych GMO. Udowodnione jest to, że mogą one wywoływać występowanie reakcji alergicznych, zwiększenie toksyn w organiźmie, rozprzestrzenianie się superchwastów i szkodników na pestycydy, szkodliwe oddziaływanie na inne organizmy (w tym na człowieka).
GMO a Polska
W Polsce istnieje zakaz uprawy GMO. Mimo to Polska w 2017 pospisała umowę o wolnym handlu z Kanadą, której rynek wypełniony jest produktami zawierającymi GMO.
W Polsce prowadzone są akcje dotyczące znakowania produktów zawierających GMO. jak chociażby ta najgłośniejsza: Wolne od GMO? Chcę wiedzieć.
Pewnego razu usłyszałem reklamę, która nawoływała do wysłania petycji do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie wprowadzenia do przepisów jednolitego znaku „wolne od GMO”. Trudno było mi zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Postanowiłem napisać list do organizatorów akcji. Oto jego fragment:
Jestem jak najbardziej za akcją i wspieram ją całym sercem, ale czy to nie powinno być ta, że to Ci którzy używają GMO powinni znakować swoje produkty.
Dlatego wszystko jest dostosowywane pod producentów tego świństwa?
Dodatkowe oznaczenie produktów oznacza dodatkowe koszty maszyn, etykieciarek co w ostateczności wpłynie na ceny produktów.
Niedługo to co zdrowe będzie w ogóle niedostępne dla zwykłego człowieka.
Jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie przynaleźność do kooperatyw spożywczych – zwłaszcza dla ludzi żyjących w miastach.
Myślę, że to idzie w złym kierunku.
Po kilku dniach otrzymałem taką oto odpowiedź:
Dziękuję za wiadomość. W Polsce, tak jak w całej UE istnieją przepisy nakazujące znakowanie żywności zawierającej GMO (powyżej progu 0,9%). Obowiązku tego nie ma jednak w przypadku produktów pochodzenia zwierzęcego (mięso, jaja, nabiał) od zwierząt karmionych paszami opartymi na roślinach genetycznie modyfikowanych (w Polsce zdecydowane większość pasz zawiera importowaną śrutę sojową GMO).
Znakowanie, o które walczymy uwzględnia zarówno bezpośredni brak składników modyfikowanych genetycznie w jedzeniu, jak produkty od zwierząt karmionych paszami non-GMO. W naszym i konsumentów (wg badań przeprowadzonych przez Millward Brown na nasze zlecenie, takiego systemu domaga się blisko 80% Polaków) przekonaniu to duże ułatwienie przy dokonywaniu wyborów konsumenckich i pośrednio zwrócenie uwagi i zainicjowanie debaty publicznej o GMO w ogóle.
Prawdę powiedziawszy odebrało mi mowę.
W czym występuje GMO
Światowa produkcja jedzenia z zawartością GMO wynosi (szacunkowo): soja – 91%, buraki cukrowe – 90%, rzepak – 88%; kukurydza – 85%, bawełna – 71% i inne w miniejszych ilościch (m.in. dynie, pomidory, papaje). Dodać należy, że GMO zawarte jest również w pochodnych produkowanych z tych produktów. Warto pamiętać, że GMO zawarte jest również w mięsie, jajkach, wszystkich pochodnych pochodzenia zwierzęcego, czyli pochądzące ze zwierząt, które żywiły się modyfikowanym genetycznie jedzeniem. Również do nich zaliczyć można nabiał i mleko pochodzące od krów, którym wstrzykuje się genetycznie modufikowany hormon rbGH.
Co robić żeby przetrwać GMO?
Wydaje się, że w konfrontacji z ogromnymi korporacjami jesteśmy bezsilni. Ogromne pieniądze, zastępy prawników stoją za tym, żeby proceder GMO umacniał się na świecie. Jedyną naszą siłą jest zwiększenie świadomości i wykonanie najmniejszego chociaż kroku w stronę normalności. Najważniejsze żeby unikać jedzenia, które zawiera GMO. W tym celu należy czytać oznakowania na produktach, no i przede wszystkim zaopatrywać się w produkty wytwarzane lokalnie. Jeżeli nie wiesz jak to zrobić, u kogo się zaopatrywać, skontaktuj się z najbliżej działającą kooperatywą spożywczą lub jeżeli takiej nie ma w okolicy – załóż własną. Potrzebujesz wsparcia w tym temacie? Wejdź na stronkę Poznańskiej Kooopertatywy lub skontaktuj się ze mną. Pomogę jak mogę.
No i jeszcze jedna rzecz. Nie tak dawno została stworzona petycja Weto dla GMO (weta już nie ma pod tym linkiem). Zachęcam do zapoznania się z całym tekstem petycji i podpisaniem jej. Pismo skierowane jest do Prezydenta i Premiera RP, Prezesa PiS, Ministra Środowiska i Rolnictwa, Posłów i Senatorów w sprawie:
bezwarunkowego zakazu wszelkich upraw odmian roślin modyfikowanych genetycznie,
zakazu dopuszczania do obrotu nasion GMO,
bezwględnego zakazu stosowania pasz GMO,
wdrozenia stragegii produkcji polskich pasz bez GMO,
zniesienia ograniczeń i wprowadzenia ustawowego prawa zezwalającego rolnikom na sprzedaż pełnego asortymentu lokalnych produtków dla sklepów, szkół restauracji, instytucji, itp.
Petycja zawiera roszczenia skutecznego rozwijania i wspierania strategii, której celem będzie utrzymanie, a jeszcze lepiej zwiększenie w Polsce liczby rolników, przywrócenie tradycyjnej mozaiki gospodarstw rodzinnych oraz rozwój silnych, lokalnych i regionalnych rynków zbytu. Domaganie się natychmiastowej realizacji polityki bezpieczeństwa żywnościowego Polaków, której celem będzie suwerenność, ochrona i promocja polskiego rolnictwa oraz prawdziwych wartości polskiej wsi, służących od wieków polskiemu Narodowi, a obecnie bezpowrotnie niszczonych przez szybko postępujące procesy globalizacji i inwazję przemysłowego rolnictwa.
Już wkrótce uroczyste otwarcie strony Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej (tak wygląda jej header)
– O nie, tylko nie to!
– Znowu tam?
– Musimy tam jechać?
Takie zdania słyszę od moich dzieciaków kiedy informuję, że jedziemy do kooperatywy. Ze względu na obecny plan tygodnia nie mogę pojawiać się w koopie tak często jakbym chciał, ale jak już tam jestem to staram się być aktywny na tyle, na ile jest to możliwe. Tą społeczną aktywność, próbuję wpoić również moim pociechom.
Jeżeli chodzi bowiem o kwestie egzystencjalne szczególnej wagi i jeżeli dotyczą one moich najbliższych to nie ma absulutnie żadnych wymówek. Dzieciaki muszą poświęcić swój bezcenny, wolny czas, żeby przynajmniej raz w miesiącu spotkać się w gronie Poznańskiej Kooperatywy Spozywczej. Nie chodzi o to, żeby brały czynny udział w spotkaniach. Chodzi o to żeby ich podświadomość wiedziała, że mają w życiu alternatywę. Że mogą żyć i odżywiać się tak jak na ludzi przystało. Chodzi o to żeby wiedziały, że jak zaczną emanować radioaktywnym blaskiem czy to marketowego, czy dyskontowego jedzenia, to zawsze mogą wybrać się do kooperatywy, celem zakupu „normalnego” jedzenia. To dzięki spotkaniom w kooperatywie moje dzieciaki zaczęły interesować się światem witamin, tego co naprawdę jest zdrowe, zaczęły zadawać pytania, m.in. co to jest kooperatywa, co oznacza „charytatywny”, zobaczyły i skosztowały jedzenia, którego nigdy w życiu by nie tknęły.
Jestem jak ten sybryjski rodzic, który w chłodny wieczór specjalnie odsywa swoje dziecko od ogniska – nie po to żeby dziecku wyrządzić krzywdę, ale po to żeby przyzwyczajać je do mrozów, przyzwyczajać je do zimna, zahartować. Głównym zamysłem Syberyjczyka jest to, żeby dziecko wyrobiło w sobie naturalny instynkt przetrwania. Potraficie dojrzeć tutaj analogię?
Od dawna otwarcie potwarzam, że kooperatywa jest narzędziem do przetrwania. Cała ta korpo hołota, która nas zatruwa, robi to pod pretekstem zaspokajania naszych potrzeb. Oni przecież śmieją się nam prosto w twarz, obdarowując nas tym czego nie potrzebujemy i wypychając przy okazji swoje „tłuste” portfele. Tworzą odpowiednie klimat do tego, żebyśmy na własne życzenie, stali się niewolnikami wspierającymi ten ich niemoralny, syfiasty interes.
Być może masz inne zdanie na ten temat. Być może nie interesuje Cię z czego się składa i skąd pochodzi Twoje jedzenie. Twoje życie i Twój wybór – szanuję je. Nie mam zamiaru nakładaniać Cię do zmiany poglądów i przyzwyczajeń. Ale pomyśl o swoich dzieciach. Nie obchodzi Cię przyszłość Twoich pociech?
Warto dodać, że jednym z czterech ważnych celów statutowych Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej jest działalność edukacyjna ,która dotyczy zarówno małych jak i dużych. Osobom takim jak Ciotka, czy Kasia z Ograniczam się, zależy również na tym, żeby ich dzieci wiedziały co jadzą. W dzisiejszych czasach bycie rodzicem dobrym, to bycie rodzicem świadomym. Zadbaj o swoje zdrowie, zadbaj o zdrowie Twoich najbliższych. Zajrzyj do kooperatywy i dowiedz się z czym to się je.
Już niedługo z okazji 5 roku istnienia poznańskiej kooperatywy wybieramy się wspólnie na wycieczkę rowerową do gospodarstwa w Marszewie skąd w większości pochodzą nasze produkty. Jeżeli masz czas i ochotę to zapraszam do przyłączenia się do wyprawy. Każdy może! Więcej szczegółów znajdziesz (przykro mi to mówić) na funpagu kooperatywy na BookaFejsie. Uwaga do Marszewa można dojechać również pociągiem lub samochodem.
PS. Co mogę zrobić, kiedy po raz któryś z rzędu słyszę pytanie zadane przez dzieciaki: Musimy jechać do kooperatywy? Mogę zorganizować spotkanie kooperatywy na chacie. Tak też ostatnio zrobiłem. Zaprosiłem uczestników kooperatywy do siebie, gdzie w przyjaznej, rodzinnej atmosferze, udało nam się podjąć naprawdę bardzo ważne decyzje.
O mojej kooperatywie – tytuł zmieniony na obecny. W tle audycja Bugalskiego dedykowana Młynarskiemu.
Dzisiaj (czyli faktycznie wczoraj) było niezwykłym dniem. Z uwagi na późną porę zakończenia firmowego szkolenia, na zebranie zarządku Poznańskiej Kooperatywy Spożywczej wybrałem się spóźniony. Trzeba tutaj wyjaśnić, że owo spóźnienie w przeliczeniu na popularną jednostkę czasu wynosiło około 60 minut.
Latynowski styl rzec można. Spóźnianie weszło mi wszak w krew. Wszyscy, którzy znają mnie dość dobrze wiedzą, że jest to umiejętność, którą ostatnimi laty pieczołowicie pielęgnuję. No ale pomówmy na serio.
Miałem wybór. Mogłem jechać od razu do domu. Dzień był naaaaprawdę dłuuuuuugi i byłem fizycznie i psychicznie wykończony! Coś mi jednak podpowiadało, że muszę wybrać się do centrum i wziąć udział w spotkaniu. Może nie jestem za bardzo aktywny w operacyjnej części całego przedsięwzięcia, ale za to próbuję angażować się w bardziej kreatywną formę uczestnictwa w tymże projekcie. Jest to dla mnie rzecz nie tylko ekscytująca, ale przynosząca spokój ducha. Czuję, że mogę w jakimś stopniu wypełnić misję swojego życia.
Przechadzała się pomiędzy szuwarami. Nie odczuwała zimna, mimo tego że prawie nic na sobie nie miała. Była zrodzona samoczynnie ze swojego łona. Często mówiła sama do siebie: Jam jest piękna Pani Natura! Miało to swoje uzasadnienie w tym, że była jedną z wielu atomów, które składały się na nią. Żeński pierwiastek dodawał piękna, zaś samo jej imię było natury żeńskiej. Natura – cudowna w swojej nieskazitelności i niezawodności. Mimo tego, że tak namiętnie bombardowana przez ludzkie zachowania, radzi sobie całkiem nieźle, zawsze zachowując swoje pogodne oblicze. Czasami się oburzy, bo żadna kobieta nie wytrzymałaby takiego traktowania. Musi zawrócić w głowie takiemu jednemu.
Praktycznie bezsilna, potrafiąca skutecznie radzić sobie z szowinistycznym światem zamieszkiwanym przez mendę międzygalaktyczną, oficjalnie znaną jaką Człowiek.
Otóż, Człowiek w dupie ma dżentelmeńskie traktowanie Pięknej Damy – Cudownej Natury. Człowiekowi w głowie inne brednie, aniżeli należyte z szacunkiem traktowanie partnerki. Jej choćby czkawka wywołana chociażby brutalnym zachowaniem Człowieka, odbije się na nim, doprowadzając go do powolnego upadku.
Pomożecie mi zamienić ten jednostronny egoizm w piękną miłość, która zaprowadzi Człowieka tam gdzie jego prawdziwe miejsce. To miejsce jest zawsze tuż obok niej, tuż przy serdecznym boku Kochanki Natury.
Tutaj na pewno nie ma tej miłości. Ano właśnie: gdzież ona jest?
W dzisiejszych czasach na życzenie trujemy się spożywanym jedzeniem. Dodatkowo żyjemy w ciągłym stresie, za mało sypiamy, oglądamy za dużo telewizji i siedzimy zbyt długo przed kompem (czy to w domu czy w pracy). Ostatnio zbyt rzadko rozstajemy się z telefonem komórkowym co jest bardzo niepokojącym zjawiskiem. Musimy się liczyć z tym, że jedna komórka nie zastąpi nam ogromu naszych super zdolnych szarych komórek, także nie przesadzajmy zbytnio z tą technologicznie zaawansowaną zdobyczą ludzkości.
Najczęściej wszystko to robimy nieświadomie, ale w wielu sytuacjach podejmujemy tragiczne dla naszego organizmu decyzje. Często jest tak, że nie mamy zbytnio wyboru bo pewne rzeczy są nam narzucane. Tak dzieje się m.in. z pożywieniem. Sytuacja staje się utrudniona, kiedy zamieszkujemy duże miasto. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mieszkając na wsi, przy odrobinie chęci założymy sobie ogródek. Ale co wtedy kiedy mieszkamy w mieście? Ano wtedy pojawia się takie cudo jak kooperatywa spożywcza. Tak, kooperatywa spożywcza to coś realnego i co wyśmienicie funkcjonuje w kapitalistycznej dżungli. Przeczytaj o mojej przygodzie z Poznańską Kooperatywą Spożywczą. (więcej…)
Chemitrails, to chemiczne smugi – ślady. Nadal uważane za teorię spiskową – chemiczne smugi, są niczym innym niż zwykłymi smugami kondensacyjnymi powstającymi w naturalny sposób za lecącym samolotem. Wróć! Ale przecież zwykłe smugi kondensacyjne nie pozostają na niebie przez nie wiadomo jaki czas? Zwykła smuga, którą wytwarza samolot podczas lotu, jest kondensacją pary wodnej zawartej w atmosferze. Powstaje przy bardzo niskich temperaturach oraz przy odpowiedniej wilgoci i co najważniejsze znika po niecałych 2 minutach.
To, że stosuje się geoinżynierię związaną z kontrolowaniem pogody i klimatu – to fakt. To, że samoloty rozsiewają związki takie jak aluminium, bar i stront, po to żeby odbijać promienie słoneczne i wysyłać je z powrotem w kosmos – w imię walki z globalnym ociepleniem – to fakt. To, że Robert Fletcher zeznaje przed komisją senacką „Rząd Amerykański stworzył techniki manipulacji pogodą aby nowy porządek świata mógł zacząć się głodem pośród milionów Amerykanów i kontrolą reszty z nich. Posiadamy dowody świadczące o używaniu technik manipulacji pogodą oraz tworzenie smug chemicznych w atmosferze nazywanych w dokumentacjach wojskowych jako „chemtrails” – to też fakt.
Pewnie niejeden z nas słyszał o wynalazcy i konstruktorze Nikolasie Tesli. Jeżeli nie, to warto poznać tą osobę bliżej nie tylko ze względu na ponad 700 wynalazków które opatentował, ale ze względu na to że wynalazł on m.in. prądnicę prądu przemiennego (przez co sprzeciwił się Edisonowi), pierwszego robota, radio, elektrownie wodną, baterię słoneczną, świetlówkę, system HAARP i wiele innych.
Kiedy Tesla poszukiwał sponsorów na horyzoncie pojawił się bankier PJ Morgan. To on zainwestował początkowe $150 tyś. na rozpoczęcie projektów, mających na celu głównie pozyskanie energii ze słońca czy jonosfery. Kiedy publicznie Tesla zaczął wygłaszać swoje opinie, że pozyskiwanie energii i dystrybucja do każdego zakątka na świecie może być darmowa, sponsor Morgan postanowił przerzucić swoje zainteresowanie na to, co właśnie rozpoczynało wzbudzać sensację, czyli sygnały radiowe pomiędzy Europą a Ameryką.
Mimo przeciwności jakie za każdym razem stawały na jego drodze, Tesla doszedł do takiego momentu, w którym udało mu się ujarzmić energię.
Szkoda, że jego idea „darmowej energii” nie przetrwała do dnia dzisiejszego. Zapewne wiele środowisk, korporacji, rządów, nie istniałaby dzisiaj gdyby każdy mógł korzystać z darmowej energii. Skoro wydobycie baryłki ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej kosztuje $2, zaś jej cena rynkowa wynosi ponad $100, to nawet po odjęciu wszystkich kosztów, pozostaje ogromny zysk. Nie dziwi mnie to, że tak bardzo pchamy się w inwestowanie w odnawialne źródła energii. Nie bez powodu technologie te są bardzo drogie i zaspokajają niewielkie potrzeby ludzkości. My tu gadu – gadu, a rachunki za energię i tak płacić trzeba.
To jak wielki wkład ta (Chevron Corporation) i wiele innych firm naftowych (BT, Shell, Agip, Mobile, Elf, itd.) ma w ochronę środowiska nikomu chyba nie trzeba mówić. W tym akurat nagraniu mowa konkretnie o Ekwadorze, ale proszę sobie wyobrazić niemalże każde państwo, każdą cząstkę świata, w którym korporacje te sieją spustoszenie.
Zanieczyszczenia środowiska są bardzo poważne, nie wspominając o niszczeniu społeczeństw, wprowadzaniu konfliktów, itp. Najlepszym chyba przykładem jest tutaj Afryka.
I pomyśleć, że wciska nam się kity o tym, żeby nie używać dezodorantów, tradycyjnych żarówek i plastikowych torebek bo ma to negatywny wpływ na środowisko. Oczywiście nie można krytykować kogoś, samemu nic nie robiąc. Trzeba robić wszystko, aby żyło nam się czyściej, bezpieczniej i radośniej.
Trzeba mieć świadomość swoich czynów i to jaki wpływ mają one na życie innych. Korporacje w większości tej świadomości nie mają.
Teściowa odjechała co mnie bardzo zasmuciło – seryjnie. Być może już niedługo będzie częściej do nas wpadać, a to dzięki technologii przedstawionej poniżej.
[youtube id=”92dK_yxaKvk”]
Tak ma wyglądać linia głównego połączenia. Na przykład Waszyngton – Pekin w 2 godziny. Que tal?