Amsterdam

Alternator – komplikator, czyli krótka opowieść o tym jak nie dojechaliśmy do Amsterdamu! (2/2)

Plaża Szeląg - widok na Wartę (przed wschodem słońca)Plaża Szeląg – widok na Wartę (przed wschodem słońca)

Jesteście gotowi na dalszą jazdę? Dla tych, którzy nie wiedzą o jaką jazdę chodzi, zapraszam do przeczytania pierwszej części opowieści. Być może wielu z Was zdążyło nawet dowiedzieć się co to jest ten alternator (nie mylić z terminator).

Pozwolę sobie na osobiste wyjaśnienie tego pojęcia: alternator. W zapisie socjo – egzystencjalnym alternator mógłby oznaczać moje alter-ego, które w kontekście rajdu do Amsterdamu wystarczyłoby zmienić z alter-na-tor na alter-nie-na-tor po to żeby spełnił należycie swoją funkcję, czyli drastyczną zmianę planów. Z tym mi się to teraz kojarzy ten alternator. Ale przejdźmy do sedna.

A więc kontynuujemy jazdę do Amsterdamu. Przejechaliśmy już granicę PL-DE i zmierzamy do Hanoveru bo tam nakarmimy Charlsa zimniuteńkim LPG.

Po naszym małym incydencie opisanym w pierwszym odcinku, postanowiliśmy zaczynać podróż od nowa. Zapominamy o maleńkim defekcie, który jak za sprawą czarodziejskiej różdżki sam się naprawił. Zaczynamy trasę od nowa – w tym miejscu startujemy od zerowego kilometra. Myślimy pozytywnie, ewentualne niedogodności bierzemy jako ryzyko wpisane w nasze życie.

(więcej…)

Pleaze – assistanze me, czyli krótka opowieść o tym jak nie dojechaliśmy do Amsterdamu! (1/2)

Nadleśnictwo Babki - pole i las

Nadleśnictwo Babki

Jest sobota, krótko przed piątą po południu. Siedzimy sobie na Plaży na Szelągu. Jakby ktoś nie wiedział to jest to działająca od tego sezonu plaża miejska w Poznaniu. Nigdy tutaj nie przychodziliśmy, bo zawsze obawialiśmy się tłumów. Z czystego lenistwa i braku jakichkolwiek alternatyw wybraliśmy tą opcję. No i okazało się że mieliśmy prawie całą plażę dla siebie. Dodać należy, że wczorajsza sobota była najcieplejszym dniem w całym Anno Domini 2015. Temperatura co prawda nie przekroczyła czterdziestki, ale rtęciowy słupek niemalże muskał ją po stópkach.

Wczorajszy dzień potwierdza następującą tezę: nigdy nie wiesz jak Twój dzień się zakończy! To tak samo jak człowiek przez całe życie mówi, że nie będzie pracował w pewnych miejscach i zawodach – a i tak się sprawdzi (w moim przypadku to: restauracja, call center i produkcja).

Cel ogólny wakacji – Amsterdam – nie osiągnięty!

(więcej…)

Daleko nie zajedziesz na proszku do pieczenia! Czyżby?

proszek do pieczenia

Proszek do pieczenia używają m.in. duńscy sportowcy. fot. PantherMedia

Jak pięknie skonstruowane mamy prawo w Polsce świadczy ostatni głośny incydent. Oto kolega – koledze sprzedał narkotyk – amfetaminę. Narkotyk nie zadział bo jak się okazało był to (…) proszek do pieczenia.
Policja zatrzymała jednego i drugiego bo donos wniosła ochrona dyskoteki, która zauważyła transakcję zakupu.
Nasze służby specjalne znalazły w samochodzie dealera kilka podobnych „działek” i opakowanie proszku do pieczenia.
Kupującemu nie spodobał się zuchwały czyn kolegi i dlatego złożył zawiadomienie o oszustwie.
Sprzedającemu za oszustwo grozi 8 lat za kratkami. Za dealerkę dostałby 10 latek.
Moja puenta jest następująca
Disco + proszek do pieczenia (bo ważne są przyrosty) = wielkie szpanowanie i sukcesywne brania – szkoda że nie do białego rana.
Ale hola! Właśnie, że można – ponoć finisze z proszkiem do pieczenia są dość spektakularne. Może kolega sprzedający narkotyk przeczytał ten oto artykuł: Szprycuj się… proszkiem do pieczenia. (szczególnie podoba mi się ten fragment: „(proszek do pieczenia) … pomaga sportowcom na ostatnich metrach poprzez przesunięcie procesu powstawania kwasu mlekowego i sztywnienia mięśni” 🙂
Tyle o tym proszku, to może dzisiaj jakieś ciasto zrobię – dzisiaj przecie urodziny Mane. Do roboty więc …

WP Radio
WP Radio
OFFLINE LIVE