Autopsja – Robert McLiam Wilson

okładka książki: Autopsja - Robert McLiam Wilson

Autopsja – Robert McLiam Wilson

Robert McLiam Wilson zabiera nas w świat widziany oczyma starszego pana. Początkowe wyrzuty sumienia jakimi obdarzam bohatera, w miarę przeczytanych stronic przeinaczają się w odrazę i można rzec wstręt. Bodajże do połowy przeczytanej książki trudno sobie takie negatywne odczucia wyobrazić, zwłaszcza w stosunku do postaci pana Manfreda – głównej postaci. Poznając bowiem jego samotną, schorowaną egzystencję poprzedzoną historią życia (poczynając od dzieciństwa), jestem skłonny obdarować go współczuciem.
Autor książki w sposób całkiem zrozumiały przedstawił nam dwa obrazy tej samej osoby.

Pierwszy z nich

to świat dorosłego, starszego pana, który niemalże zachwycony jest upadkiem własnego ciała, upadkiem samego siebie – swojego psychicznego załamania. Drugi z kolei to świat bohatera dorastającego w niecodziennych, trudnych warunkach żydowskiej rodziny. Obydwie historie zazębiają się i wraz z przerzuconymi stronicami, zaczynamy bardziej rozumieć nie tylko sytuację bohatera, ale jego postrzeganie świata. Ostatecznie obydwie historie łączą się w jedną i następuje koniec. Początkowe zniechęcenie do książki ustępowało zrozumieniu i zachwytowi nad sposobem przekazu, w jakim udało się Robertowi Wilsonowi zobrazować wewnętrzną walkę człowieka z samym sobą.
Książka należy do tych, które poruszają ciemne strony naszego życia, czyli ból, wstyd, życiowa niemoc, a także i miłość (o innych nie będę wspominał, żeby nie zdradzać zbyt wiele).
Wilson ozdobił swoje dzieło wieloma bardzo trafnymi opisami – spostrzeżeniami dotyczącymi naszego życia, zdarzeń. Jest tam wiele prawdziwych stwierdzeń dotyczących chociażby urody kobiecej, rasizmu, rozrachunku z przeszłością, ludzkich słabości.
Ale czyż nie powiedziałem zbyt wiele? Jeżeli chcemy dowiedzieć się czegoś więcej na temat chociażby ludzkich ułomności, człowieka jako jednostki funkcjonującej w społeczeństwie, to musimy dokonać tej 200-stu stronicowej autopsji.

Jeden z anonimowych czytelników starszej wersji tego bloga napisał: Książka z takich, których się łatwo nie zapomina.
PS. Żyjemy w takim świecie, że nigdy do końca nie będziemy w stanie odgadnąć kim jest i/lub był nasz sąsiad.