Pieczątkowy stemplujący metki

Daj to swojej żonie - to jej praca

Daj to swojej żonie – to jej praca

Pierwszą poważną wykonywaną przeze mnie pracą, było stemplowanie metek. Wyprodukowane przeze mnie metki były później wszywane do ubrań. Swego czasu ciotka pracowała jako szwaczka w lokalnym zakładzie produkującym ubrania. Pamiętam jego nazwę: Dzianotex – piękną miał ktoś wyobraźnię. Dzisiaj firma już nie istnieje – jak tysiące innych „nie rentownych” miejsc, chociaż swego czasu słynna była nawet za granicą.
Były to lata osiemdziesiąte, a ja miałem wtedy 8-9 lat. Praca ciekawa jak na tamte czasy. Zasiadałem wtedy przy stole z białymi, nieskażonymi jeszcze rulonami taśmy (były ich setki metrów), obok leżało kilka pieczątek z przeróżnymi symbolami, które wtedy nie miały dla mnie najmniejszego znaczenia. I rozpoczynałem stemplowanie. Dla przeciętnego stemplującego byłoby to nudne zajęcie. Wystarczyło jednakże wykazać się odrobiną wyobraźni i już ta czynność wydawała się bardziej interesująca. Raz byłem zawodnikiem olimpiady, który to prowadzi w peletonie, innym razem pracowałem na poczcie przyjmując listy od ludzi z całego świata, itp.

Pora na wypłatę

Za cały wakacyjny dorobek dostałem wtedy 200 złotych, które później zgubiłem jadąc rozradowany na rowerze. Ciężko wypracowanego wtedy Jarosława Dąbrowskiego, zakropiłem rześkim płaczem w samotności. I pomyśleć, że z takim doświadczeniem śmiało mógłbym podjąć pracę, w jakimkolwiek polskim urzędzie.