Życie wg. Michaela Jacksona

Michael Jackson

Michael Jackson – żródło: http://www.topnews.in

Za każdym razem kiedy umiera ktoś bardzo sławny, coś dziwnego (ni to dobrego, ni to złego) dzieje się w kosmosie. Odczuwamy to również tutaj na ziemi no bo chociażby wszystkie media o tym trąbią. I w przypaku Michaela nie było inaczej. Wędrując od stacji do stacji można usłyszeć jego piosenki.
Jak powiedział mój bardzo dobry znajomy, śmierć kogoś słynnego – mającego jakiś wpływ na świat, nie jest osamotniona (zabiera ze sobą 2 inne). Tym razem do Jacksona dołączył Aniołek Charliego Farrah Fawcett oraz David Carradine znany chociażby z Kill Billa.

Tak naprawdę mało wiemy o samej osobie Michaela Jacksona. Wiemy, że był znakomitym piosenkarzem, showmanem. Sprzedał mnóstwo płyt i zarobił mnóstwo pieniędzy. Ale z tego tytułu, że miał do nich lekką ręką zawsze mu ich brakowało. Mimo bogactwa, możliwości wszystkiego do czego człowiek dąży, Jackson nie był szczęśliwym człowiekiem. Nie mówię tutaj o problemach z prawem*, skórą, ojcem, itp.
Był nieszczęśliwy bo nie potrafił odnaleźć się w świecie. Poszukiwał, ale bezskutecznie. Miał niski poziom wartości, pełno w nim było ukrytej nienawiści (pozostałości z dzieciństwa, które niczym nie przypominało przeciętnego dziecka). Był jak maszyna do zaspakajania potrzeb innych. Istniał dzięki innym. Ludziom, który go słuchali, wytwórnią, które nagrywały płyty, agentom, wszystkim tym którzy próbowali od niego wyłudzić pieniędze, itd.

Jakie życie interesowałoby każdego z nas? Szybkie życie w sławie, władzy i pieniądzach? Czy życie gdzieś poza tym wszystkim? Jedno drugiego nie wyklucza oczywiście. Z regóły życie na piedestale wiąże się z brakiem czasu dla najbliższych, brakiem czasu dla wszystkiego, zabieganiem, mniejszym kontaktem z naturą, trudnością w określeniu prawdziwych przyjaciół, itp.
Co do przyjaciół to ponoć najprostrzym sposobem na sprawdzenie prawdziwej przyjaźni, jest wysłanie kartki pocztowej z więzienia.

Chyba wolałbym cierpieć monotonię codzienności i w spokoju dożyć swojego końca. Myślę, że nie nadążyłbym za tempem w jakim coniektórzy żyją. A do szczęścia niewiele mi potrzeba, bo potrafię cieszyć się z małych rzeczy, z życiowych momentów, słońca na niebie, uśmiechów na twarzach. Jeżeli do tej pory nie zwracałeś na nie uwagi najwyższa pora zmienić sposób myślenia. Wiele osób ciągle powtarza, że gdyby mieli pieniądze, nie musieliby się o nic martwić, mogliby robić wszystko o czym marzą. Ja im na to odpowiadam, że jak na razie nie widzę, że są przygotowani na otrzymanie fortuny. Podejrzewam, że psychika siadałaby im natychmiastowo (być może się mylę), być może zmieniłby się ich system wartości, przyzwyczajenia, całe niemalże życie. Poza tym każdy ma możliwość spełnienia swoich marzeń. Wystarczy bardzo bardzo tego chcieć i za wszelką cenę do tego dążyć. Jaką wartość ma np. zestaw audio video, dla kogoś kto kupił go z miesięcznego wynagrodzenia, a jaką wartość ma dla kogoś kto zbierał na to pieniądze przez ponad rok?

Michael jest postacią niewątpliwie tragiczną. Swoją męką spowodowaną wieloma sprawami, niesie przesłanie dla całego świata, daje ogromną radość wszystkim jego fanom na całym świecie. W ich sercach pozostanie wiecznie żywy. Raz widziałem tłumy fanów czekających na Jacksona a było to w dzielnicy Chiswick w zachodnim Londynie. Powiem krótko, był to NIESAMOWITY widok. Jackson nie ściemniał, mówiąc o sobie Król Popu. Co do jednego miał na pewno słusznąć. Znał swoją wartość jeżeli chodzi o muzykę. Wielokrotnie powtarzał, że „Jesus nie jest moim synem”.

* na koncercie w Dublinie, lider U2 Bono powiedział wtedy publicznie: – Michael Jackson! I believe you man! (…)