Jerichó – Luis Alberto Lamata

Jerichó - Luis Alberto Lamata

Jerichó – Luis Alberto Lamata

Wreszcie po kilkukrotnych podejściach udało nam się obejrzeć ten film. Zanim jednak to nastąpiło zostałem przygotowany teoretycznie o zakulisowych przygodach jakie miały miejsce w związku z realizacją filmu. Budżet na był niewielki. Sam reżyser jak i cała ekipa filmowa zdawała sobie sprawę, że nakręcenie tego filmu będzie wiązało się z wyrzeczeniami. Nie zrealizowano nawet połowy filmu, kiedy okazało się że trzeba przerwać zdjęcia i zakończyć realizację projektu. Powód – brak pieniędzy. Zaangażowanie aktorów było tak wielkie, że to oni postanowili współfinansować film do końca. Ostatecznie powstał bardzo oryginalny i ciekawy film. Na festiwalu w Meridzie (Wenezuela) film jednak nie zdobył nagrody – przyznano ją za nieciekawy „obraz”, komuś bardziej komercyjnemu. Krótko po filmie, aktor grający główną Cosme Cortázar rolę zmarł na raka.

O czym właściwie jest film?

To wyprawa misjonarza do dżungli celem nawrócenia dzikich plemion indiańskich. Wyprawa przy boku konfiskadorów (niemieckich i hiszpańskich) nie spełnia oczekiwań zakonnika. Brutalność i pazerstwo europejczyków szybko doprowadzają do tego, że tylko misjonarz pozostaje przy życiu. Zostaje pojmany przez indian i trafia do jednej z indiańskich wiosek. Od tego momentu film naprawdę zaczyna fascynować. Po wielu bezowocnych próbach przeforsowania indian na wiarę chrześcijańską, ksiądz staje się jednym z nich. Utrzymany w naturalnej i przyjazdnej konwencji sprawia, że czujemy się jakbyśmy byli członkiem plemienia. To obraz, który pod żadnym względem nie przypomina hollywódzkiej produkcji.
Dopiero końcowe napisy sprawiają, że zamykam buzię ze zdziwienia, a moje serce zaczyna bić wolniej.