Noc Muzeów

Stara Drukarnia w Poznaniu

fot. Piece of Glass (Stara Drukarnia)

Troszeczkę z dużym opóźnieniem, ale chciałbym opisać przygodę z nocą muzeów. Kiedy później wspominałem o tym wydarzeniu, znajomy nie do końca w temacie spuentował:
– Co? Noc w Muzeum? Leciał na dwójce?
Oczywiście chodziło tutaj o to, że to druga edycja krajowej imprezy, gdzie od 17:00 do 1:00 za totalną darmochę można pozwiedzać wszystkie muzea zlokalizowane w mieście ( w tym przypadku mowa jest o Poznaniu).
No ale od początku.

 Zaczęliśmy od koncertu „Snowmana” w CK Zamek. Fajny był pewnie, ale nie dla nas. Bez wejściowek nie da rady. Później nacieszyliśmy się wystawą World Press Photo – ha, raczej kilometrowymi kolejkami. Stwierdziliśmy, tzn. ja i Brat Księgarz, że wybierzemy się kiedyś do Małego i na ogromnym monitorze pooglądamy sobie te same zdjęcia. Hmmm, no ale trzeba wykorzystać to, że jest się w kulturalnym miejscu. Człowiek przecież musi się jakoś dowartościować. Nie mieliśmy ochoty czytać wierszy, fascynować się starodawnymi fotografiami m.in. Poznania i tymi które przedstawiając zwykłe czarno – białe kształty, zatytuowane były na wyrost. Ahha, wrażenie zrobił Starowiejski – nie pierwszy raz zresztą oglądnięty. Chętnie zobaczyłoby się go na żywca w jego „teatrze rysowania” jak z węgielkiem latał po całej ścianie – cała twarz upierdo……
Później Muzuem Motoryzacji, którego nie dane nam było zobaczyć. Po prostu kolejki zniechęcały.
No i ostatecznie udaliśmy się do …

Starej Drukarni

Znajomy wspominał mi wczesniej, że organizuje pokaz mody, że wystawa, że pokazy multimedialne, że ogólnie będzie fajnie. No i było naprawdę uroczo. Poznań tworzy kulturę undergrandową nie licząc się z resztą kraju.
Już na samym wstępie samochód, który zderzył się ze ścianą (i osobnikiem zakrwawionym, leżącym na kierownicy) wzbudził nasze zainteresowanie. Później było już tylko lepiej. Naga pani zupełnie bielusieńka, z ogromnym biustem poprostu zachwycała nie tylko swoimi kształtami, ale i jękami. Być może płetwal z łabędziem na głowie miał wpływ na jej zachowania. Po drodze spotkaliśmy nawet kolesia z 2-3 letnim dzieckiem. No tak maleństwo też chce popatrzeć na goliznę.
A później pokaz mody organiozwany przez grupę Mixer, zatytułowany Barokowy Underground. Na modzie wogóle się nie znam, ale raz do roku w karnawałową szaleńczą noc zdecydowałbym się przybrać małżonkę w te oto szaty. Kolekcja wypełniona fantazją, zmysłową skazą, charakterem, ulotnością ale drobną, powagą ale i frywolnością, uzupełniona makijażem i muzyką z udziałem „Człowieka Drzewo„. Jednym słowem prace ciekawe no i wymagające dużej wyobraźni i nakładu sił podejrzewam. Na scenie stanął kolega Robert W. wraz z współtworzycielami show, czyli Dorotą G-W oraz Moniką U.
Oczywiście nie obyło się bez gratulacji, toastów, chwili dla fotoreporterów itp.

Następnie przyszła pora na Muzeum Narodowe. Głównym motywem wizyty w muzeum była toaleta, ale ostatecznie postanowiliśmy troszeczkę pozwiedzać. Już na samym parterze jakiś pijany student prawie, że wykrzyczał do kolegów: – Wypierdalajmy do Matejki.
Osobiście najbardziej zainteresował mnie Witkacy i te jego określenia:
Kto zgadnie co oznacza np. 1939 (p.p.c.) Npi (matematyczny znak pi) NP5+Co+Eu?
Zakończyliśmy W Starym Kinie. Tego wieczoru jakakolwiek sztuka przestała mnie interesować. A to za sprawą tłumów jakie wszędzie się przewijały. Sztukę uwielbiam kontemplować w ciszy i spokoju. Mój umysł przyzwyczajony do pustek w muzeach nie potrafi inaczej. I pomyśleć, że gdyby sztuka cieszyła się większym (płatnym) zainteresowaniem byłaby bardziej komercyjna, artyści byliby bogatsi, a na Rembranta w przedpokoju mógłby sobie pozwolić każdy: gdyby ten rysował przez kilkanaście wieków. Jedna z rozmów na temat malarstwa zakończyła się stwierdzeniem, że sztuka interesuje mnie tylko z inwestycyjnego punktu widzenia – to było takie zdanie na odczepkę. Co bowiem sądzę o sztuce? Fajna jest.