Rozliczenie z rokiem 2016, motywacją do działania

stained heart

Właściwie nie miało być w tym roku żadnych podsumowań. Jednak potrzebę rozliczenia się z przeszłością mam tak wielką, że bez tego nie ruszę dalej. Muszę to zrobić ażeby iść do przodu. Z impetem uderzyć w słabości, z mocą powitać zrealizowane cele (zarówno te małe i krótkoterminowe, jak i projekty można rzec długodystansowe – tzw. życiowe). Że też musiało trafić akurat na Was. Zostaniecie wciągnięci w misterny plan zniewolenia. Nic jednak nie ma za darmo. Efektem ubocznym będzie uczestnictwo w fazie duchowego rozwoju – własnego również rzec jasna.
Jak widać każdy może na tym skorzystać. Ale first thing first.
Poprzedni rok był dla mnie bardzo specyficzny. Życie nabrało szybkiego tempa, przy akompaniamencie bardzo wielu poważnych zmian.

Pierwsza i zarazem najważniejsza, mająca największe znaczenie to Przeprowadzka. Moje prywatne życie uległo przeflancowaniu. Tak, niestety! To już ponad 4 miesiące jak żyję samotnie w kawalerce na 4 piętrze (z widokiem na poznański, manhatański washington hts). Z rodziną widuję się prawie codziennie. Dzieci stanowią część mojej codzienności, która bez nich byłaby niezwykle szarobura i bezsensowna. W związku partnerskim prawie nic się nie zmieniło. Próbujemy przetrwać w wyzwaniach jakie stawia nam życie. Jeżeli jakoś związku określa ilość śmiechu to muszę przyznać, że ostatnimi czasy nastąpił dość spory progres. Czy Ty w swoim związku śmiejesz się z partnerem wystarczająco często? Mam nadzieję, że tak. Dlaczego piszę o śmiechu? Ano jest to pierwsza rzecz która zanika jak w związku dzieje się źle.
Kiedy porównuję samego siebie obecnie, z tym kim byłem rok temu, to popełniłem dość spore postępy. Oczywiście pewne aspekty życia jak nadmiar stresu, zbytni pośpiech, brak ruchu, itp, mogą te postępy niwelować lub ograniczać, ale parcie naprzód – tak jak przychód w budżecie, przewyższa koszty, co ku mojej radości generuje osobisty zysk netto.
Wydaje mi się, że zarówno od mentalnej jak i fizycznej zagłady, ocaliły mnie (pewnie nie po raz pierwszy), Ryty Tybetańskie, znane niektórym pod osobową nazwą: Poranne Rytuały Odmładzające 🙂 Pisałem o nich kiedyś w poście Źródło wiecznej młodości – Peter Kelder.
To naprawdę działa. Oczywiście nie obyło się bez kilkutygodniowych przerw. Ale ogólnie potrafiłem znaleźć motywację, samozaparcie żeby rano te kilka – kilkanaście minut poświęcić na te proste ćwiczenia. Czasami robiłem je śpiąc jeszcze, ale kiedy kończyłem psem głową w dole, zawsze byłem rozgrzany i gotowy na wyzwania dnia.
Sen nadal stanowił bardzo słabe ogniowo w moim zdrowotnym systemie improwizacyjnym. Ile to wynosi norma dzienna dla dorosłego człowieka? 7-8 godzin? Chyba w Twoim śnie, tej! W moim to zaledwie niecałe 6 godzin średniej dziennej. Czasami mniejsza liczba tygodniowych przespanogodzin musiała zostać odespana w ciągu weekendu. Nie ma na to rady.
W drugiej połowie roku, po latach przerwy, powróciła moja ukochana siatkówka. Regualne, środowe granie jest przypieczętowaniem dobrze zakończonego półmetka pracy. Cieszy fakt, że stałym bywalcem stały się z własnego wyboru moje dzieciaki.
W zeszłym roku, tak jak i w latach wcześniejszych uczestniczyłem w kolejnej edycji charytatywnego biegu Business Run. Różnica między tym a poprzednimi edycjami, polegała na tym, że zeszłego lata nie przygotowywałem się do żadnych zawodów. Wraz z zespołem wypadłem całkiem nieźle. Wydaje mi się, że poszło lepiej niż w latach poprzednich. Nikt dokładnie nie wie na ile dobrze pobiegliśmy tym razem. Ostatnie miejsce w rankingu niewiele mówi i proszę się nim nie sugerować. To efekt zgubioniego chipa, który musiał wylecieć mi z pałeczki jak szturmowałem metę w nieokiełznanym zapędzie.
W zeszłym roku zaniedbałem dodatkowo kilka bardzo ważnych rzeczy. Pierwsze to zdrowie, a w szczególności oczy i plecy. Z tego nie jestem wcale dumny. Miałem taki okres w życiu, że czułem się jak staruszek na emeryturze. Podejrzewam, że nie jest to całkowite odzwierciedlenie cielesnego samopoczucia. Na upartego można byłoby rzec, że jest to efekt obranych priorytetów. Próby życiowych niepowodzeń próbowałem nadrabiać m.in. w obszarze zawodowym. Trzy awanse w ciągu 7 miesięcy robi swoje, ale czy oto w tym wszystkim chodzi…
Od razu przypomniały mi się dawne dzieje. Zapuściłem się wtedy tak z karierą, że wybrałem zagraniczną ucieczkę. Dosyć ucieczek tym razem. Swoją lekcję odrobiłem. Ostatnie lata nauczyły mnie tak wiele, że przed niczym i nikim uciekać nie będę.
Z braku czasu odpóściłem sobie zupełnie grupową jogę i moją kochaną Kooperatywę. Tej drugiej zapowiedziałem come back.
W kwestiach kulturowych, niewiele się zmieniło. Książka nadal na etapie jakim pozostawiłem ją w zeszłym roku. Pomysłów na kolejne jednak nie zabrakło – notatniki wsiąkały rozgrzane do czerwoności pióro.

Jeżeli chodzi o przeczytaną literaturę to nie było o wiele lepiej. Zaskakująca liczba przeczytanych książek zawstydza mnie do tego stopnia że lepiej nie wypowiem tej liczby. Uratować moje dupsko może jedynie to, że literatura ta była naprawdę wyszukana. To m.in. Iluzja Percepcji Davida Icka, Zmysłowe życie roślin Daniel Chamovitza, O pochodzeniu cnoty Matta Ridleya, Potęga Podświadomości Josepha Murphyiego, Kooperatywa Edwarda Abramowskiego no i Twoje Kompetentne Dziecko Jespera Juula. Jak widzicie zeszły rok charakteryzował się aspektem poznawczym, a zaspokajanie ciekawości jej naturalną formą.
Jeżeli chodzi o muzykę to wiele się nie działo. Pozostawałem raczej w kobiecym kręgu uwielbienia, który tworzyły dla mnie Tori Amos, Marina and the Diamonds i Julia Marcell. Wszystkie zachwycały swoimi ostatnimi albumami. Ta ostatnią miałem okazję wysłuchać dwukrotnie na żywo. Koncert kończący trasę ostatniego albumu był niemałym przeżyciem, o którym możecie poczytać w poście Julia Marcell w Blue Nocie.

W zeszłym roku było również miejsce na przeobrażenie światopoglądowe. Postanowiliśmy zmienić Super Julkowi szkołę. Przejście z systemówki, która zbierała i zbiera coraz gorszą ocenę (Mizerność polskiego systemy edukacji), do szkoły demokratycznej wyszło wszystkim, (a szczególnie synowi) na dobre. Dopiero teraz widzimy jak zestresowane przychodziło wcześniej do domu, jaką miało awarsję do wszystkiego co związane było ze szkołą. Nastąpił obrót o 180 stopni.

Pod względem finansowym, poprzeni rok należał do udanych pod każdym względem. Jeżeli powiem Wam, że to efekt afirmacji to powiecie że zbaraniałem. Udało mi się wyjść całkowicie na prostą. Jeżeli czujesz, że z Twoimi finansami jest niezaciekawie i to koniecznie musisz przeczytać post: Jak pozbyć się długów?

Jeżeli chodzi o świat cyfrowy to tutaj raczej nie mam się czym pochwalić poza tym, że udało mi się w całości przenieść Mr Guru Limited „na swoje”, no i że prawie każdy z napisanych postów 2016 osiągnął wysoki wynik odwiedzin. Na Wenezolano zabrakło czasu, co w kontekście podejścia do pisania książki jest w miarę logicznym wytłumaczeniem.

Jak widzisz poprzedni rok, mimo intensywności, prowadził raczej nie w kierunku rozwoju duchowego, a materialnego. Nie żebym czegoś żałował, ale ostatnie miesiące uświadomiły mi to, że niezależnie od tego co by się działo, to zdrowie fizyczne i mentalne jest najważniejsze. Sporo mam do nadrobienia. Życiowy forecast podpowiada mi, że będzie jeszcze trudniej niż do tej pory. Z uwagi na braku czasu, uporządkowanie wielu spraw i priorytezacja, będzie moim panaceum na psychiczne zmęczenie. Będzie to również rok wielkich decyzji, także pozostań ze mną. Postaram się w miarę regularnie pisać, żeby nie stracić Cię z mojego circle of trust 🙂.

Mr Guru Limited

Mr Guru Limited we własnej osobie