Będąc na wsi w ostatni weekend, tak zachwyciły mnie dźwięki przyrody, że postanowiłem się z Wami, nimi podzielić. Co prawda spóźniłem się z nagraniem dzięcioła, ale myślę że i bez tego klimat pozostaje cudowny. Widać, że wiosna budzi przyrodę do życia, A kolor zielony jest coraz bardziej wyraźny. Wieś ma do zaoferowania w pakiecie dwie nierozłączne rzeczy: ciszę i śpiew przyrody*. Na prawdziwej wsi, jedno bez drugiego nie może istnieć.
Zaleca się odsłuchiwać w ciszy i spokoju. Enjoy!
*wbrew temu co odbierają nasze zmysły (albo raczej jak je sami wykorzystujemy), roślinki też śpiewają - i to jak pięknie,
Przedstawiam Wam wywiad z Mane jaki miał miejsce na początku tego roku w Radio Merkury dla International Poznań. Powtórka audycji w radio była niepełna i dlatego poniżej możecie dosłuchać jej do końca. Dodam tylko, że znalazło się i miejsce dla mnie i dzieciaków. Zapraszam do wysłuchania!
PS. Salsa, którą usłyszycie to na pewno nie jest Oscar D’León
Miałem pisać o sześciolatkach i dylemacie pierwszoklasisty, jednak do tego stopnia zaciekawił mnie filmik opublikowany przez znajomego, że postanowiłem go tutaj zamieścić. Na początku muszę odnieść się do tego co o kryzysie imigranckim pisałem kilka miesięcy temu. Wyznaję, że prawie wszystko co opublikowałem w poście Imigracja to nowoczesna – karmiczna kolonizacja, jest już nieaktualne. To nie było tak, że moje zdanie na ten temat wywróciło się do góry nogami wczoraj lub dzisiaj. Od tamtego czasu minęło pół roku. Moje wątpliwości narastały i zmiana stosunku do całej sytuacji przychodziła sukcesywnie. Teoria przedstawiona w filmiku pewnie wyda Ci się niebywała, ale jest to najbardziej wiarygodna teoria jaką do tej pory słyszałem. Mogę powiedzieć, że starszy pan rozwiewa wszelkie wątpliwości co do obecnej sytuacji w Europie – całego tego kryzysu imigracyjnego.
Poniżej przedstawię w wielkim skrócie zamysł jaki towarzyszy tej niebywałej teorii. Jeżeli masz więcej czasu to zapraszam do obejrzenia filmiku (pewnie już niedługo zniknie z sieci). Pełen transkrypt znajdziecie W przededniu wojny domowej w Europie. Niestety strony nie ma już w sieci.
Na początek mała dygresja związana z tytułem filmu. Ma Ma to nie Mama, ale nazwa piersi jak się potocznie je nazywa w języku hiszpańskim. Do kina Muza wybraliśmy się nie przez wzgląd na „tanie czwartki” ale dlatego, że zamiłowanie to trailera i Penélope Cruz nas do tego zmotywowało. To, że załapaliśmy się na seans wynikało z tego, że bilety kupiliśmy z kilkudniowym wyprzedzeniem. Ci, którzy podchodzili do kasy w dniu seansu, odchodzili z kwitkiem.
Dawno nie oglądałem tak pięknego, przepełnionego spokojem filmu. Postanawiam od dzisiaj, że nie będę czytał recenzji filmów pisanych przez polskich „znawców kina”. Po tym jak stawiali oni na piedestał najnowsze Star Wars, wcale nie zdziwił mnie fakt, że najnowszy film z Penélope Cruz został zmieszany z błotem. Weźmy chociażby felieton Łukasza Adamskiego z tygodnika wSieci. Zupełnie się z kolesiem nie zgadzam. Dla niego „mama” to chemia po hiszpańsku (cokolwiek to znaczy) i że film jest ckliwy i kiczowaty. Cieszę się, że nie szastam swoim zboczeniem „profesjonalnego” krytyka filmowego, który patrzy na każdy film przez pryzmat wszystkich filmów, które już zobaczył w życiu. Mnie się ten film podoba i już.
Źródło wiecznej młodości znane w oryginale jako Ancient Secret of The Fountain of Youth jest maleńkim, liczącym zaledwie 55 stron (wersja angielska), prostym opowiadaniem – przewodnikiem. Książeczka przedstawia banalny sposób, dzięki któremu możemy się odmłodzić. Peter Kelder spisał historię emerytowanego oficera brytyjskiej armii – pułkownika Bradforda. Rzekomy żołnierz będąc na służbie w Indiach słyszał nie raz o tym, że jakoby istnieje w górach Tybetu grupa lamów, którzy odkryli „Fontannę Młodości„. Legenda o wodzie z fontanny, która przynosi młodość ma już tysiące lat, a jej pierwsza pisemna wzmianka datowana jest na 5 wiek przed naszą erą. Nie o wodzie jednak słyszał podstarzały pułkownik, kiedy zdecydował się wrócić po latach do Indii – Tybetu, żeby znaleźć sposób na odmłodzenie. Ponoć pobyt w tym magicznym miejscu przynosił zdrowie, siłę, energie witalne i męskość. Wiele lat minęło, zanim pan Bradford odnalazł wspomniane miejsce, rozpoczął naukę czegoś co zupełnie odmieniło jego niemłode już życie. Po tym miał on jeszcze bardzo dużo siły, żeby wiedzę tą przekazać innym ludziom. Kelder odtworzył dokładnie całą tą wiedzę, a Wy czytając ten post macie niebywałą okazję, żeby sposób na odmłodzenie nie tylko poznać, ale przede wszystkim wypróbować na własnej skórze.
Przyszła pora na wyznaczenie celów na obecny nowy rok 2016. Tak wiem, że nie jest to życiowe wyzwanie, ale jedynie swego rodzaju afirmacja, której przesłaniem jest pozytywna i odpowiednio doprawiona energia. Może brzmi to zaściankowo, ale faktycznie nie o brzmienie tutaj chodzi a o uczucie, które się życiem nazywa. Do tej pory nie było różowo. Mogę przyznać, że poprzedni 2015 rok był rokiem marazmu, a ściślej mówiąc raczej braku motywacji. Zabrakło mi czegoś, czego ostatnio doświadczam w moim życiu zawodowym i co powinno być bezpośrednim następstwem bycia rodzicem – rutyny. Sporo pozytywnych rzeczy mimo tego się działo, o czym możesz przeczytać w jednym z moich ostatnich postów: Podsumowanie 2015 i lat wcześniejszych,ale to wciąż kropla w morzu moich potrzeb i marzeń.
Bardzo ciekawy post napisała Natalia w swoim blogu Simplife: Jak stworzyć skuteczne postanowienia noworoczne?W wielkim skrócie można powiedzieć, że postanowień jest zawsze zbyt dużo, albo są za bardzo ogólnikowe, że do realizacji postanowień brakuje nam wspomnianej motywacji. Autorka wymienia to, co może nam pomóc przy realizacji noworocznych postanowień i sama sugeruje przykłady takich właśnie postanowień. A oto moje:
Może nie jestem jakimś tam wielkim fanem Star Wars, ale głównie za sprawą Super Julka zacząłem nadrabiać wieloletnie zaległości. Pamiętam jak dziś, kiedy oglądając z synem pierwszą produkcję sagi – Nowa Nadzieja [1977] przyciąłem komara. I w najdramatyczniejszym momencie, kiedy to Darth Vader przyznawał się przed Lukiem, że przyczynił się do jego poczęcia, Super Julek próbował wybudzić mnie z głębokiego snu. Wszystko po to żebym i ja mógł być świadkiem tej przełomowej chwili (czytaj również: Wstęp do prawdziwego Star Wars).
Star Wars nigdy nie fascynowało mnie tak jak innych. Właściwie to tego roku. Wiele można zawdzięczać rozgłosowi, jaki najnowszej VII części Przebudzenie Mocy [2015] przysporzył Disney i media. Przyznam się, że nawet obejrzałem z dużym zaciekawieniem pierwsze trzy – najstarsze odcinki. Właściwie najstarsze z punktu widzenia produkcji. Zresztą wtajemniczonych nie muszę wprowadzać w tą zawiłość. Sam osobiście miałem z tym na początku wielki problem, ale wydaje mi się, że teraz moja wiedza starłorsowa osiągnęła spory postęp. Ale do rzeczy.
Dzisiaj przypada dzień, na który z duchowego punktu widzenia czekam cały rok. Nazwałem go Duchowym Dniem Przemyśleńdla wielu jest to tzw, Christmas Spirit. Jest to dzień, w którym nasza świadomość łączy się ze świadomością tą najwyższą, umysł z sercem, ying i yang też się łączy ze sobą tworząc mistyczne kółko. W dobie dzisiejszego pośpiechu warto zatrzymać się w tym dniu, żeby popełnić refleksję nad własnym życiem. O formach tego pisałem już dość dawno temu. Teraz przychodzi pora na osobiste zwierzenia. To co piszę, jest na tyle wrażliwe że sięga do przemyśleń, które być może nie ujrzałyby światła dziennego gdyby nie blog i Wasza obecność. Jest to również swojego rodzaju eksperyment.
Jak niektórzy z Was zdążyli zauważyć, mój blog jest blogiem typowo opiniotwórzym. Zawiera subiektywne odczucia względem wszystkiego co tworzy moją rzeczywistość – zarówno tą materialną jak i spirytusową. Jednym słowem opowiada o wszystkim co jest iluzją. Będzie się to powoli zmieniać. Chcę wykorzystać narzędzie jakim jest blog, żeby poruszać tematy ważniejsze z dość sporym naciskiem na rozwój osobisty, no i rzecz jasna wszystko co się tyczy zdrowia. Chciałbym zaprosić Was do uczestnictwa w procesie moich osobistych przeobrażeń. Sprawi mi dużo radości, jeżeli choć w maleńkim stopniu moje wypociny staną się dla Was natchnieniem. Mówię tutaj tylko i wyłącznie o zmianach na lepsze. Do tej pory brakowało mi czegoś ważnego w tym co robiłem. Był to brak motywacji. Chcę ją od nowa odzyskać, być jak za starych dawnych lat. Tryskać energią i zarażać ją innych. Obiecuję być transparentny. Próba rozpocznie się już teraz.
Wyjazd zagraniczny na wakacje lub w interesach może być bardzo ekscytujący. Nie zawsze jednak jest miły, kiedy okazuje się, że nie jesteśmy do niego przygotowani. Zwłaszcza jeżeli podróżujemy z dzieciakami. O podróży zagranicznej warto pomyśleć zdecydowanie wcześnie. Poniżej przedstawiam listę 5 najważniejszych rzeczy, o których warto pamiętać przed wyjazdem zagranicznym (zwłaszcza jeżeli towarzyszą nam nasi milusińscy). Jest to efekt wielokrotnych podróży zarówno na krótkich dystansach jak i na tych dłuższych. Listę otwiera najważniejsza rzecz, czyli wymagane dokumenty. Później będzie troszeczkę o zdrowiu i zabezpieczeniu przed wszelakimi ewentualnościami. Następny punkt będzie związany bezpośrednio z podróżą, a na sam koniec zostawimy sobie temat pieniążków.
W tym roku święta spędzimy w Wielkiej Brytwannie, a konkretnie w Anglii. Miejscu, w którym kilka lat temu, rozpoczęła się moja życiowa przygoda. Kraju, który wywrócił moje życie do góry nogami. Tym razem poza tradycyjną już wizytą w Londynie odwiedzimy również Liverpool. Spotkamy się z najbliższą rodziną oraz starymi znajomymi – łącznie z Ogórkami, Pietruchą i może też Cybą. Mamy zamiar miło spędzić czas. Nie obiecuję codziennych relacji, ale postaram się pisać od czasu do czasu o naszej wyprawie.